środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt

Witajcie

Co rok przychodzi ten jedyny wyjątkowy dzień, kiedy wszelkie konflikty gasną (przynajmniej tak powinno być) i każdy z nas zasiada wraz z całą rodziną do świątecznego stołu.
W ten szczególny Bożonarodzeniowy dzień chciałbym wszystkim złożyć najserdeczniejsze życzenia:

Zdrowych, bo to najważniejsze,Wesołych, gdzie rodzina i przyjaciele tam radość,Rodzinnych, cóż byśmy bez niej zrobili,Świąt Bożego Narodzenia.


Niestety wiem że nie każdy będzie mógł spędzić te święta w gronie najbliższych, są osoby które muszą pracować by inni mogli świętować, pamiętajmy o tych co na morzu, o tych co w trasie i o tych którzy pilnują w tym czasie porządku i naszego bezpieczeństwa zasiadając do wigilijnego stołu.

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Akcja Charytatywna - Mapa

Witam

Od ostatniego wpisu dotyczącego akcji charytatywnej i naszego logo, minął już tydzień, postanowiliśmy więc zdradzić kolejne szczegóły naszej akcji, szczególnie że w dniu wczorajszym odbyło się spotkanie wszystkich organizatorów. Podczas spotkanie ustaliliśmy pewne szczegóły, które w chwili obecnej, nie w całości, możemy zdradzić.

Czwarty organizator

Zacznijmy od tego że na spotkanie dotarł czwarty z organizatorów akcji "Rowerem Po Zdrowie" Łukasz Trun. Jak do tej pory jednak nie wymieniłem żadnego z organizatorów więc pora nadrobić zaległości:
Rafał Kępiński - Sprawy organizacyjne
Tomasz Nowakowski - Kontakt z mediami
Łukasz Trun - Sprawy organizacyjne
Łukasz Jędrzejkiewicz - Sprawy techniczne
Jak widać prace są podzielone, nie będę wdawać się w szczegóły kto czym dokładnie się zajmuje, ogólny podział musi wystarczyć, szczegóły tylko dla tych którzy chcieliby nas w jakiś sposób wesprzeć.

Mapa

Mapa przejazdu akcji "Rowerem Po Zdrowie"
Podczas spotkania została ustalona trasa przejazdu, poszczególne punkty kontrolne i zarazem postojowe. W większych miastach które zostały zaznaczone na mapie mają odbyć się nasze eventy, ale o tym w innym wpisie. Cała trasa ma ok. 800 km, czas przejazdu to 6 dni. Mapę możecie zobaczyć powyżej. Trasa wiedzie w następujący sposób:
Będzin (Zamek) - Piotrków Trybunalski - Warszawa - Płock - Toruń (Rynek) - Malbork (Zamek) - Władysławowo (Aleja Gwiazd Sportu).
Ostatniego 7 dnia naszej podróży rekreacyjnie wybierzemy się na Hel by dotrzeć na czubek Polski.

Ustalenia

Podczas naszego owocnego spotkania zredagowaliśmy pismo, po przeredagowaniu przez osobę która nas wspiera i prawdopodobnie przejedzie odcinek z Warszawy do Płocka, które zostanie wysłane do fundacji oraz firm które będziemy chcieli zachęcić do wzięcia udziału w akcji. Ustaliliśmy wygląd eventów, oraz podjęliśmy decyzję o oficjalnej prezentacji strony akcji "Rowerem Po Zdrowie".

czwartek, 20 listopada 2014

Akcja Charytatywna - Logo

Witajcie
Pod koniec wakacji pisałem o planowanej akcji charytatywnej, zgodnie z moją obietnicą najwyższy czas napisać coś więcej, chociaż szczegółów w chwili obecnej nie mogę zdradzać z powodów formalnych. W zeszłą Niedzielę odbyło się spotkanie trzech z czterech organizatorów i ustaliliśmy szczegóły całej akcji. Wstępnie zostały ustalone miasta w których się zjawimy, podzieliliśmy obowiązki pomiędzy każdego z organizatorów tak by prace szły sprawnie, a także ustaliliśmy wiele mniej lub bardziej ważnych szczegółów, jak chociażby kwestia pojazdów technicznych które będą z nami podróżować.
Oprócz naszej czwórki na trasie znajdzie się spora grupa rowerzystów która będzie nam towarzyszyć przez całą lub część drogi, zresztą każdy może się dołączyć po uprzednim poinformowaniu nas, ale o tym jeszcze napiszę. Posiadamy już szkielet strony, adres której podamy Wam gdy tylko pracę będą w odpowiedniej fazie. Akcję nazwaliśmy: "Rowerem Po Zdrowie".
Nasza akcja charytatywna posiada również logo, które prezentuję Wam tutaj:
logo akcji charytatywnej "Rowerem Po Zdrowie"

Więcej szczegółów akcji zdradzę Wam niebawem.

środa, 5 listopada 2014

Kilka newsów II

Witajcie
Drugi wpis z serii newsów, zgodnie z zapowiedzią z zeszłego miesiąca również w tym przedstawiam swój plan działania na najbliższe 30 dni, oraz podsumowuję miesiąc poprzedni.

Październik:
1. Liczba przejechanych na rowerze kilometrów przekroczyła zaledwie 100. Większość czasu spędzałem w pracy i niestety nie mogłem sobie pozwolić na przyjemność jazdy na rowerze.
2. Kanał YouTube. Obawiałem się tego czy pomysł wypali i czy przypadnie Wam do gustu. Okazało się jednak że mój strach miał tylko wielkie oczy. Pierwsze produkcje przyjęły się i miały pozytywny odzew. Ilość produkcji będzie się zwiększać i poruszane będą nowe tematy. W tym momencie powstaje projekt kolejnej serii filmów która będzie ukazywać się równolegle z serią ze "Szlaków i Ścieżek Rowerowych".

Listopad:
1. Nowe produkcje filmowe, w tym jedna nowa seria filmów.
2. Raport ze ścieżek rowerowych Sosnowca. Pod koniec miesiąca podsumuję pierwszą część moich przejazdów po sosnowieckich ścieżkach i szlakach rowerowych.
3. Na blogu pojawią się pierwsze oficjalne informacje w sprawie przyszłorocznego wyjazdu rowerowego nad polskie morze.
4. Blog przejdzie drobne zmiany, mało zauważalne dla moich czytelników, jednak bardzo ważne pod względem jego rozwoju i napływu nowych gości.
5. Test banku energii (powerbank)
Jeżeli chodzi o najważniejsze informacje dotyczące Października i Listopada to już wszystko, chciałbym jeszcze raz zaprosić wszystkich do zapoznania się z moim ostatnim wpisem dotyczącym ścieżek i szlaków rowerowych w Sosnowcu, artykuł znajduje się w tym miejscu.

W kolejnym artykule opiszę ostatnie wydarzenia dotyczące rowerowej sfery Sosnowca, przedstawię Wam raport magazynu Rowertour odnośnie najbardziej rowerowych miast w Polsce oraz przedstawię kolejny problem rowerzystów w naszym mieście.

sobota, 25 października 2014

Ścieżki i Szlaki rowerowe w Sosnowcu

Witajcie
W dniu dzisiejszym udało mi się zebrać materiał do niniejszego wpisu dotyczącego dróg przeznaczonych dla rowerzystów, czyli "Ścieżki i Szlaki rowerowe w Sosnowcu". Wiele jest rowerzystą w naszym regionie obiecywane, jeżeli chodzi o wywiązywanie się z obietnic jest różnie, niestety najczęściej na obietnicy się kończy. Postanowiłem sprawdzić jak wygląda i czy w ogóle jest obiecywana budowa ścieżki rowerowej na ulicy Sobieskiego w Sosnowcu i Sosnowieckiej w Katowicach. Po pokonaniu przeszkód terenowych w postaci kończenia remontu tych dwóch ulic jakież było moje zaskoczenie gdy po wjeździe do Katowic ujrzałem spore fragmenty wspomnianej wcześniej ścieżki rowerowej. Całość oczywiście z kostki, jednak dla pocieszenia dodam że kostka jest bez fazowa i ułożona po długości więc można by rzec że z głową. Niestety, ścieżka powstała tylko w katowickiej części inwestycji, w sosnowieckiej nie ma najmniejszego śladu po takiej inwestycji. Po prostu w Sosnowcu nie zobaczymy ani metra ścieżki. Szkoda że nikt nie pomyślał o tym, za to o budowie kolejnej Biedronki jak najbardziej.
Korzystając z ładnej pogody skierowałem koła swojego roweru na fragment Szlaku Dawnego Pogranicza od sosnowieckich "stawików" do ulicy Ostrogórskiej. Mam mieszane uczucia, z jednej strony widać że wreszcie zainteresowano się tym szlakiem, z drugiej strony w taki dzień jak dzisiaj po dwóch dniach opadów lepiej nie udawać się tam na holendrze lub rowerze miejskim. Poza brakiem odpowiednich oznakowań (chociażby takich jak słupki w Dąbrowie Górniczej), znaki malowane są mało widoczne, błotem na drodze, to wszystko jest dobrze, gałęzie poznikały z drogi, drzewa i krzaki nie wchodzą na szlak. Niestety błoto wyklucza dla większości osób ten szlak który teraz właśnie wygląda cudownie jeżeli chodzi o kwestię atrakcyjności przyrodniczej i spokoju na nim.
Nie był to jednak koniec mojego wypadu rowerowego. W planach miałem odwiedzenie piekarni na Środuli, ruszyłem więc przez Park Harcerski, który aktualnie jest w przebudowie i moim zdaniem zyskuje na atrakcyjności dla rodzin z dziećmi, zaliczając ulicę Paryzantów która w sporej części ma ścieżkę rowerową, do ulicy 1-go Maja. Tutaj wszystko byłoby pięknie gdyby nie brak przejazdów przez przez ulicę, przynajmniej na wysokości ulicy Partyzantów. Teraz jazda była przyjemna, asfaltowa ścieżka która została wyznaczona z szerokiego chodnika jest dobra i o dziwo nawet ludzie po niej nie chodzą, przejazd przez rondo Ludwik nie należy jednak do najbezpieczniejszych pomimo jego dobrego oznakowania, może należałoby wyróżnić go jakoś dodatkowo? Kierowcy często uważają że nie istnieje coś takiego jak przejazd rowerowy i próbują wymuszać pierwszeństwo na rowerzystach, o czym już kiedyś pisałem. Dzisiaj również zostałbym w tym miejscu rozjechany przez kierowcę, jednak sytuacja była troszkę inna, ponieważ na dwóch pasach samochody się zatrzymały aby mnie przepuścić (pozdrawiam tych kierowców), a jeden który skręcał w prawo postanowił tamtych olać i jechać, tyle że moje przednie koło było już na przejeździe. Nie powiem najbezpieczniej to nie wyglądało. ścieżka na Narutowicza do Wawelu również nie jest zła gdyby nie liście na niej, z chodnika pozamiatane, ze ścieżki już nie. Szkoda tylko że brakuje łącznika, kawałka ścieżki na Klimontowskiej która prowadziłaby do ścieżki na Kombajnistów, którą uważam za jedną z lepiej zorganizowanych w całym mieście, pomimo nawierzchni z kostki. Teraz cały czas ścieką i kawałkiem ciągu pieszo-rowerowego na samą Środulę. Po drodze drobny bonus w postaci wyjazdu na górkę narciarską w parku.
Z piekarni postanowiłem wrócić inną drogą do domu, jadąc tyłami osiedla Środula, obok parku i pałacu Schoena do ścieżki na Pogoni. Na tym odcinku brakuje (odcinek Środula - Pogoń) ścieżki rowerowej, a miejsca na jej poprowadzenie jest na tyle, na pewno wielu rowerzystów by z niej korzystało, szczególnie że tereny ciekawe.
Podsumowując, wiele osób narzeka na brak ścieżek i dróg rowerowych w Sosnowcu, fakt za dużo ich nie ma, a te co isntnieją pozostawiają sporo do życzenia, jednak i tak jest dobrze. Sporą część miasta można pokonać ścieżkami rowerowymi które prowadzą przez miejsca dość spokojne, omijając zatłoczone części miasta, a jak się dodatkowo okazuje wcale nie nadkłada się drogi. Całość mojego przejazdu będzie można zobaczyć w moim najnowszym filmie który opublikuję w najbliższy Poniedziałek. W filmie zamieszczę moje komentarze w formie tekstowej. W przyszłości postaram się komentować w filmie na bieżąco.

Graficzny wyciąg z dzisiejszego przejazdu

Film z przejazdu

niedziela, 12 października 2014

Kilka newsów

Witajcie
Dzisiejszy wpis jest troszkę nietypowy, chociaż co miesiąc taki będzie się ukazywał. Postaram się aby pierwszego dnia każdego miesiąca było troszkę informacji o tym co aktualnie się dzieje.

1)KoRNO - niestety nie wyruszyłem na trasę, plany popsuła mi praca. Nie zawsze da się wszystko zaplanować tak jakbym chciał stąd właśnie brak mojej obecności na tych zawodach. Co się odwlecze to nie uciecze i na następne zawody postaram się wszystko dograć.
2)Filmy - na moim kanale w dniu dzisiejszym nastąpi premiera nowego filmu o którym wspominałem na google+ oraz facebook-u. W dniu dzisiejszym zmontowałem cały materiał i wgrałem na youtube. To nie jedyny film który się pojawi, w tym tygodniu zaprezentuję również film z wczorajszej wizyty w Inwałdzie oraz postaram się nagrać kilka innych ciekawych materiałów.
3)Strona - ta część mojej pracy ciągle jest udoskonalana i przebudowywana. Co jakiś czas dodaje nowy element żeby dokładnie przetestować jego działanie, w między czasie uzupełniam archiwalne treści których troszkę jeszcze pozostało.

Plany:
1)Do końca roku postanowiłem nabić na licznik 2000 km, pozostało mi niewiele do tego wyniku, jednak nie mam zbyt wiele czasu na jeżdżenie i dość opornie to idzie. Jednak z powodu mojej ambicji postanowiłem że dokonam tego, chociaż pozostało już tylko dwa i pół miesiąca.
2)Kanał Youtube - mam na niego plan który będę wolno wdrażał i realizował. Filmy mają być nie tylko dokumentacją moich przejazdów rowerowych. Oprócz objazdów na kanale znajdą się filmy z moich wycieczek nie koniecznie rowerowych, przejazdy samochodem (nie wszystkie, będę wybierał te najciekawsze i montował), prezentacja infrastruktury rowerowej, w przyszłości może jakieś vlogi.
3)Wyjazd nad Bałtyk w przyszłym roku. Przygotowania idą bardzo wolno, ale do załatwienia jest sporo rzeczy i spraw. W chwili obecnej mamy wyznaczony szkic trasy którą będziemy się przemieszczać. Całość do poprawki z podziałem na dzienne limity 100 - 120 km.

poniedziałek, 22 września 2014

Kamera sportowa - blow x5000hd

Witam
Miesiąc temu pisałem że zamierzam nabyć kamerę sportową, przeczytać o tym możecie tu. W Poniedziałek podjąłem ostateczną decyzję i wybór pad na kamerę firmy Blow, konkretnie na model X5000HD. Stosunek jakości do ceny, pomimo niewielkiej ilości testów jakie można znaleźć w internecie przekonały mnie że to będzie najlepszy wybór. Zacznijmy jednak od specyfikacji technicznej która prezentuje się następująco:
Matryca: 1.3 Mpix CMOS
Optyka: F3.1 f=9.3mm
Zomm cyfrowy: 4x
Wyświetlacz: 2" dotykowy
Balans bieli: automatyczny
Ekspozycja: automatyczna
Rozdzielczość zdjęć: 5Mpix (2592x1944), 3Mpix (2048x1536), 1Mpix (1280x1024)
Rozdzielczość filmów: VGA (630x480), 720p (1280x720) 30 fps
Formaty plików JPG i AVI
Pamięć: Karta pamięci do 32GB

Wszystkie najważniejsze dane wymieniłem, teraz czas przedstawić co znajdziemy w pudełku z kamerą, oprócz samej kamery oczywiście:
Uchwyt do kierownicy
Uchwyt samochodowy z przyssawką do szyby
Pasek z uchwytem do montażu na kask
Watercase
Kabel USB do ładowania
Kabel do podłączenia kamery do zapalniczki w samochodzie

Do całości należy dokupić kartę pamięci microSD, z moich krótkich testów w samochodzie wychodzi że ok. 20 min filmu zajmuje 2 GB, więc najlepiej nabyć kartę 16 lub 32 GB. Osobiście zainwestuję w tą mniejszą która zapewni mi miejsce na dwie i pół godziny filmu w jakości HD (720p).  Bateria według producenta powinna wystarczyć na dwie godziny ciągłego filmowania, tą część jeszcze przetestuję. Na plus kamery przemawia wyłączenie ekranu po pięciu minutach podczas nagrywania, co pozwala oszczędzać baterię i dodatkowo nie jest irytujące podczas jazdy samochodem wieczorem (nie jesteśmy rozpraszani).

Teraz zapraszam na film z testów kamery:
Test Kamery Blow X500HD

wtorek, 9 września 2014

Jesienne Beskidzkie KoRNO II

Witajcie
Miałem już sobie w tym roku odpuścić wszelkie większe imprezy typu RNO, a startować tylko w Alleycatach, jednak siła wyższa w postaci krótkiego urlopu spowodowała że wraz z żoną jako wsparciem ruszam do Porąbki - Kozubnika 11.10.2014 na Jesienne Beskidzkie KoRNO II.
Jak wiecie z poprzedniego mojego wpisu odnośnie rajdów na orientację, tego typu imprezy przypadły mi do gustu. W dniu dzisiejszym Rowerowa Norka w osobie Moniki Kosmali oraz Tomasza Jelińskiego dodała wydarzenie na facebooku pod tytułem Jesienne Beskidzkie KoRNO II. Od momentu dodania tej informacji oraz dyskusji z moją ukochaną żoną doszedłem do wniosku że grzechem byłoby nie wyruszyć na szlak i nie spędzić miłego weekendu w górach.
Sprzęt gotowy, dodatkowo zakupiłem ostatnio długie getry rowerowe więc w nogi zimno nie będzie. Pozostała tylko kwestia mojej kondycji oraz ustawienia odpowiednio psychiki na pokonywanie wzniesień, w końcu to góry i trasa nie będzie wiodła po płaskim terenie.
Do Porąbki wyjeżdżamy już 10.10.2014 aby się zaaklimatyzować, oraz przeprowadzić delikatny trening, chociaż nie wiem czy to się uda bo na miejsce najpewniej dotrzemy pod wieczór ponieważ tego dnia pracuję do 14. Powrót 12.10.2014 w godzinach wieczornych, wszak trzeba siły zregenerować, odpocząć i być może wybrać się na pobliską górę Żar.

Na Jesiennym Beskidzkim KoRNO skład jedrusteam będzie prezentował się następująco:
Katarzyna Jędrzejkiewicz - wsparcie techniczne i duchowe
Łukasz Jędrzejkiewicz - Trasa Rowerowa Rekreacyjna 40 km.

Całość przejazdu będę rejestrował za pomocą telefonu LG L3 oraz programu Ride with GPS, towarzyszyć mi będzie mój aparat Panasonic.

Trzymajcie za mnie kciuki i jeżeli ktoś startuje, to do zobaczenia na starcie.


środa, 3 września 2014

Akcja sponsorowanai charytatywna

Witajcie
Wpis ten będzie krótki, ponieważ wszystko dopiero zaczyna się rozkręcać i jest dopiero w planach, owiane wielką tajemnicą, wraz z upływem czasu na pewno temat będę rozwijał.
Wczoraj wieczorem dostałem propozycję która moim skromnym zdaniem jest nie do odrzucenia, przynajmniej dla mnie. Po moich, oraz mojego kuzyna, dwóch sierpniowych wyjazdach powyżej 100 km, oraz przyszłorocznych planach na polskie wybrzeże padła propozycja aby w przyszłym roku wybrać się na rowerach gdzieś dalej w dłuższą trasę. Dla większości niby nic nadzwyczajnego, jednak to nie ma być zwykła wyprawa kilkudniowa, tylko wyjazd połączony z akcją charytatywną i sponsorowaną. Jadąc na naszych rowerach będziemy mieli możliwość zrobienia czegoś dla jakiegoś dzieciaka. W chwili obecnej wiem tylko tyle.
Nad przyjęciem wyzwania, wzięcia udziału w czymś takim nie zastanawiałem się nawet minuty, moja odpowiedź była od razu twierdząca. Teraz pozostanie jedynie odpowiednio się przygotować, zebrać cały, niezbędny sprzęt do takiej wycieczki, potrenować i w odpowiednim terminie wyruszyć w drogę. Szczegóły tego wydarzenia, zdjęcia, filmiki, opisy będziecie mogli śledzić zarówno na tym blogu, jak i na moim profilu na facebooku, a także stronie internetowej. W odpowiednim czasie powstanie oczywiście wydarzenie do przyłączenia się (wsparcia duchowego) będziemy serdecznie zachęcać. Czas rozpocząć pracę.
Wszystkie szczegóły będą znane i podane we wszystkich wymienionych przeze mnie miejscach, oraz za pewne w wielu innych pod koniec tego i początku przyszłego roku.

poniedziałek, 1 września 2014

Ride with GPS - test

Witajcie
Ten wpis postanowiłem poświęcić aplikacji która powinna zainteresować wszystkich rowerzystów, a z której korzystałem podczas ostatniego wyjazdu rowerowego w Jurę. Program dostępny jest na systemy iOS oraz Android. Ride with GPS jest dość prostym programem służącym do rejestrowania przebiegu naszej trasy bez dodatkowych bajerów graficznych. W porównaniu do innych aplikacji tego typu działa stabilnie, szybko i jest prosta w obsłudze.

Pierwsze kroki
Powinniśmy być już przyzwyczajeni do rejestracji swojego konta lub połączenia aplikacji z facebookiem aby w ogóle móc zacząć korzystać z aplikacji. Ride with GPS również wymaga tego od nas. Osobiście połączyłem aplikację ze swoim kontem na facebooku co przyspieszyło cały proces rejestracji. Do dyspozycji mamy oprócz samej aplikacji konto na stronie aplikacji gdzie możemy sprawdzać swoje wyniki i trasy, ale o tym później. Przejdźmy do kolejnego punktu.

Wygląd aplikacji
Jak możecie zauważyć na obrazku poniżej wszystko wygląda schludnie, jest czytelne i bardzo proste. Oczywiście jeżeli korzystamy tylko z GPS mapy nie zobaczymy, ta ukaże się tylko jeżeli mamy połączenie z internetem. Osobiście nie sprawdzałem ile danych pobiera podczas przejażdżki, może kiedyś się skuszę, ale podejrzewam że w naszych warunkach kosztowych za pakiety internetu mobilnego może być to nieopłacalne. Oprócz mapy mamy podstawowe dane:
-Dystans
-Prędkość
-Czas całkowity
-Pokonane wzniesienia
-Prędkość pokonywania wzniesień na godzinę (ile metrów na godzinę pokonujemy wspinając się)
Oprócz tego mamy przycisk rozpoczęcia nagrywania trasy (później pauza) oraz możliwość dodawania zdjęć z galerii do trasy oraz wykonywania zdjęć podczas jazdy i automatycznego przypisywania do danego fragmentu trasy.

Nagrywanie śladu trasy i zużycie baterii
Ten punkt jest właściwie najważniejszym punktem podczas całego testu. Zacznijmy od tego że GPS włączyłem dopiero po wyjściu z domu, to samo uczyniłem z aplikacją, następnie nagrywanie i jazda. Sygnał złapałem po przejechaniu ok. 3 km, ale to było spowodowane między innymi zachmurzeniem (pogoda ma duży wpływ na czas łapania fixa) oraz to że testowałem go na zupełnie innym telefonie niż używam na co dzień i nie do końca wiedziałem jak długo będę musiał czekać na fixa. Czas zaczął lecieć, był jednak liczony jako postój, przynajmniej tak wynika z moich obserwacji. Tutaj pojawia się pierwsza z zalet tej aplikacji podczas postoju czas jest liczony, jednak nie jest on liczony jako jazda, a jako czas podróży. Ślad jest narysowany prawie idealnie, nie ma większych odchyleń od drogi, przez co dystans pokazywany przez aplikację jest dokładnie taki jak przebyty przez nas. Prędkość również wskazywana jest dokładnie taka z jaką aktualnie podróżujemy, co jest bardzo ważne do późniejszych statystyk. Jeżeli chodzi o zużycie baterii to po 7 godzinach włączonej aplikacji (na telefonie nie było nic więcej uruchomione poza ride with GPS oraz samym GPS-em) i pokonaniu 140 km pozostało mi 40% baterii (na starcie było 98%), więc wynik jest bardzo dobry. Dla porównania endomondo na podobnej trasie (o 20 km krótszej) i przy lepszych warunkach pogodowych zużyło 10% baterii więcej.

Eksport do portalu, udostępnienie na facebooku i statystyki
Teraz czas zająć się stroną aplikacji która tak samo jak aplikacja jest zrobiona schludnie i czytelnie. Po zakończeniu nagrywania, nazwaniu trasy i uzyskaniu połączenia z internetem aplikacja eksportuje ją do swojego portalu. W samej aplikacji nie znalazłem jednak możliwości udostępnienia jej na facebooku, mogłem uczynić to dopiero ze strony ride with GPS. Nie jest to jakąś wielką przeszkodą jednak miło by było móc uczynić to z poziomu samej aplikacji. Po eksporcie możemy dodać opis samej trasy (zresztą w programie również możemy to uczynić), zdjęcia (tak samo jak opis). Na stronie głównej naszego profilu (warto skonfigurować wszystkie opcje, włącznie z wagą) możemy zobaczyć nasze statystyki:
Po przejściu do konkretnej trasy uzyskujemy o wiele więcej szczegółów, które podzielone są na dwie zakładki ogólne i tzw. metryczne. W statystykach znajdziemy:
-Informację o miejscu startu (nazwa miejscowości)
-Dystans pokonany
-Wzniesienia/zjazdy
-Czas jazdy
-Max. pokonane nachylenie terenu
-Średnie nachylenie terenu
-VAM
-Czas podjazdów
-Czas zjazdów
-Całkowity czas podróży
-Łączny czas postojów
-Ilość spalonych kalorii
-Średnie zużycie energii (?)
-Max. prędkość
-Średnia prędkość
-Tempo
-Tempo jazdy

Dodatkowo pod mapą znajduje się wykres z przekrojem trasy na którym możemy nanosić prędkość oraz nachylenie terenu i przeglądać wszystko razem lub tylko wybrane opcje, albo osobno. Przesuwając kursor po wykresie możemy zobaczyć co było w danym punkcie trasy na mapie.
To jednak nie wszystko, oprócz tego dostajemy dwa wykresy z informacjami ile czasu podróżowaliśmy z jaką prędkością i z jakim nachyleniem terenu.
Oprócz przeglądania danych przejazdu mamy możliwość wyeksportowania trasy do formatu tcx, gpx oraz kml. Serwis posiada dodatkową opcję płatną z której nie mam możliwości skorzystania (ceny jak na nasze warunki są dość wysokie).

Opcje dodatkowe
Aplikacja w połączeniu z serwisem daje nam dodatkowe opcje w postaci zaplanowania trasy i jej eksportu do urządzenia. Z zaplanowanej trasy możemy korzystać poglądowo lub jak zwykłą nawigację czyli z informacją o następnych zakrętach i fragmentach trasy czego również jeszcze nie testowałem, a co na pewno uczynię. Możemy skorzystać również z udostępnionych tras innych użytkowników.

Ocena
Aplikacja Ride with GPS jest godna uwagi, mogę ją polecić z czystym sumieniem każdemu kto szuka programu bez zbędnych wodotrysków graficznych i innych niepotrzebnych na co dzień rzeczy. Nie jesteśmy atakowani kolejnymi wyzwaniami sponsorowanymi i nie musimy płacić za dostęp do najważniejszych i najpotrzebniejszych rzeczy tak jak ma to często miejsce u konkurencji. Jedyne czego mi tu brakuje to informacji o nawodnieniu i polskiej wersji językowej, która mam nadzieję kiedyś powstanie, chociaż angielska jest prosta w obsłudze i poradzi sobie z nią każdy kto ma chociaż najmniejsze podstawy tego języka.
Moja ocena to 8,5/10

Linki:
AppStore
GooglePlay
Ride with GPS

niedziela, 31 sierpnia 2014

Bobolice, Mirów - Szybki wypad w Jurę

Witajcie

Dzisiejszy wyjazd był mocno spontaniczny, dodatkowo przeprowadziłem dwa testy, które doczekają się osobnych wpisów. Wyjazd odbył się zgodnie z zapowiedzią w Jurę Krakowsko-Częstochowską. Zacznijmy jednak od początku.

Wczoraj wieczorem przygotowałem rower do trasy, smarując go, sprawdzając oświetlenie, pakując sakwę i plecak w którym znalazły się babeczki, bidon z napojem izotonicznym, oraz mapa województwa śląskiego i Jury Krakowsko-Częstochowskiej. O 5.40 rano wyruszyłem spod domu, by po 15 minutach dotrzeć do garażu Rafała i punkt 6 wyruszyć w dalszą drogę.
Po szybkiej naradzie ustaliliśmy że jedziemy inaczej niż wyznaczyłem na mapie, ponieważ przejedziemy przez Ujejsce i Trzebiesławice do Siewierza. Ten odcinek był dość przyjemny pomimo kilku górek z których potem świetnie się zjeżdżało. Siewierz chciał nas pokonać i udało nam się zrobić małe kółko i dołożyć kilka kilometrów, a wszystko przez oznaczenie drogi. Kolejny odcinek to DK 78 prowadzący przez Porębę do Zawiercia. Licznik wskazuje pięćdziesiąt kilka kilometrów co nie wróży najlepiej, jednak jedziemy dalej troszkę z pamięci, troszkę na czuja by w Kromołowie opuścić ruchliwą drogę i skręcić na Włodowice i Morko. Czas na pierwsze solidniejsze górki, jesteśmy właściwie już w Jurze. Droga prowadzi prosto, we Włodowicach robimy krótki popas i mkniemy dalej przez Górę Włodowską do Kotowic i po dość solidnym podjeździe zjeżdżamy do Morska. Zamek jest w odbudowie, jednak asfaltowa droga prowadzi do oddalonego o zaledwie 1,5 km zamku w Bobolicach gdzie przez zawody w biegach Cross Contry jest tłoczno. Udaje nam się jednak dotrzeć pod sam zamek. Czas na dłuższą przerwę i kolejny szybki popas. Sesja fotograficzna (zdjęcia na końcu wpisu) i ruszamy w drogę powrotną. Ustaliliśmy że po dojeździe do Włodowickiego rynku skręcamy w prawo i omijamy Kromołów. Czas na szybkie zjazdy i długie podjazdy. Po drodze do Rudnik mijamy kilka grup rowerzystów. Pogoda sprzyja wycieczką, jest 17 st. C (wg. termometru na OSP w Porębie). Jedziemy dalej. W Zawierciu drobny błąd nawigacyjny i dokładamy ok. 3 km do dystansu. Byłem przekonany że trasa z Zawiercia do Siewierza teraz będzie miała więcej zjazdów, ta sama którą pokonywaliśmy rano, niestety myliłem się i po każdym krótkim zjeździe czekał nas długi podjazd. W Porębie wybiło 100 km, a do domu jeszcze kawałek. Z Siewierza wracaliśmy ponownie przez Trzebiesławice i Ujejsce. Znów długie podjazdy, szczęśliwie w Ujejscu czekał nas miły zjazd, przed nami nie ma więcej podjazdów, przynajmniej tych bardziej stromych. W Parku Zielona krótka przerwa, nogi zaczynają odmawiać posłuszeństwa, tzn. zaczynają boleć, do domu już niedaleko. Po 10 minutach ruszamy, dojeżdżamy do Będzina, do garażu Rafała i licznik wskazuje niespełna 133 km, żegnamy się i wracam do domu. Pokonuję ostatnie 6 km w samotności. Radość pod domem nie do opisania. Poniżej mapa z danymi przejazdu oraz zdjęcia.

Zdjęcia
Zdjęcia (z powodu akumulatorków w aparacie robione telefonem, w przyszłości jakość się poprawi):
 Kands w Będzinie
 Zamek Mirów (odbudowa)
 Zamek Bobolice
 Kands i Kellys w Bobolicach
 Widok spod zamku w Bobolicach
  Widok spod zamku w Bobolicach
 Zamek Bobolice
 Zamek Bobolice
 Widok spod zamku w Bobolicach
 Garść informacji o zamku w Bobolicach
 Dzisiejszy przebyty dystans
Dystans całkowity Kandsa

czwartek, 28 sierpnia 2014

Kierunek Jura Krakowsko Częstochowska

Witajcie
Postanowiłem że pozwolę sobie skorzystać z wolnego weekendu i pogody która według prognoz zapowiada się dobrze. Warunki atmosferyczne mają być sprzyjające więc grzechem byłoby tego nie wykorzystać. Postanowiłem że wybiorę się w jurę, mam zamiar odwiedzić Mirów i Bobolice, a całość trasy zamknąć w granicach 100 km. Pozostało mi jeszcze przejrzeć mapy i wytyczyć trasę którą będę się poruszać. Samotna przejażdżka dobrze mi zrobi, myślę że uda się zrobić kilka ciekawych zdjęć.
Ogólny plan jest bardzo prosty, 100 km w ok. 6 godzin, dobicie do 600 km pokonanych w tym miesiącu i zbliżenie się do planu 2000 km w tym sezonie, które z tego co widzę uda się osiągnąć. Wróćmy jednak do Jury Krakowsko Częstochowskiej. Jeżeli czytacie mojego bloga, to na pewno pamiętacie że pisałem już wcześniej że chciałbym ją przejechać, niestety plan się posypał z powodów czasowych. Jeśli nie mogę więc pokonać jej całej w tym sezonie to chociaż przejadę jej malutkie fragmenty i odwiedzę miejsca które miło wspominam z dzieciństwa. Miejsca które mam zamiar odwiedzić bardzo się zmieniły, a ja chciałbym to zobaczyć na własne oczy. Przy okazji uda się zaliczyć kolejne gminy, co będzie mnie dodatkowo motywować.

Zarys trasy
Jak zawsze ruszam spod kościoła św. Tomasza Apostoła i standardowo wałami i ścieżkami rowerowymi dotrę do Pogorii III, z której bokami, obok Pogorii I przejadę do Ząbkowic. Dalej udam się w kierunku Łaz, gdzie być może skuszę się na małą sesję zdjęciową tamtejszej kolejowej szopy (lokomotywowni). Następnie do Ogrodzieńca i Kroczyc, które są rzut beretem od Bobolic. Spod zamku w Bobolicach udam się do Mirowa gdzie urządzę sobie popas i krótką przerwę na rozprostowanie kości. Wracając zahaczę o Pogorię IV.

Sprzęt i oprogramowanie
Na wycieczkę zabieram mojego altaceta (Alcatel OT 5020D) uzbrojonego w zupełnie nową dla mnie aplikację Ride with GPS (trasa będzie testem). Nie nabyłem jeszcze nowej sakwy na przód więc jadę z moją starą, sprawdzoną marketową (kiedyś pokuszę się o osobny wpis o niej). Nie zabieram plecaka, jeżeli chodzi o bagaż będzie minimalistycznie.
Przejazd planuję samotny, jednak jeżeli jest ktoś chętny na wspólną przejażdżkę to zapraszam.

Poniżej w mocnym przybliżeniu planowana trasa. Start z domu o godzinie 6.00

niedziela, 24 sierpnia 2014

Ciastka zbożowe enegetyczne - przepis

Kolejny wpis z serii kulinarnej, który powinien zainteresować cyklistów, chociaż nie tylko.

Składniki:
Mąka - 150g
Cukier - 100g (może być miód, lub tak jak ja to zrobiłem 50g cukru i 2 łyżeczki miodu)
Płatki owsiane - 100 g
Żurawina - 120 g (mogą być rodzynki, orzechy, co kto lubi i ile uważa, 120 g to moja sugestia)
Proszek do pieczenia - 1 łyżeczka
Masło - 125 g
1 żółtko (ja dodałem całe jajko i niestety nie wyszło, białka nie dodajemy!)

 Składniki

 Masło, cukier, mąka

 Dodatkowo jajko (jak w składnikach), proszek do pieczenia, miód

 Płatki owsiane

 Mieszamy wszystkie składniki

Żurawina
 Dodajemy płatki oraz żurawinę (ew. inne dodatki)

 Ponownie mieszamy do uzyskania jednolitej masy

Wykładamy na blachę i pieczemy ok. 10 - 15 minut w rozgrzanym do 220 st. C. piekarniku

Po ostudzeniu ciastka nadają się do spożycia i zabrania na wycieczkę, trening, lub gdziekolwiek chcecie.
Smacznego

Kaloryczność (wartości przybliżone):
100 g ciastek - 500 kCal
Białko - 6,47 g
Węglowodany - 71,6 g
Tłuszcze - 3,37 g

KoRNO 2014 - relacja

Witajcie
Minął już dzień od KoRNO 2014 i z czystym sumieniem mogę zdać Wam relację z trasy rekreacyjnej rowerowej na 40 km. Nie ma jeszcze oficjalnych wyników z czasami na stronie rajdu, jednak to nie jest wielka przeszkoda aby powstał ten właśnie wpis.

Przed Startem
Godzina 9:30 pobieramy pakiety startowe na które składają się lista startowa oraz numer startowy na rower. Przygotowujemy się do odprawy, ostatnie ustalenia i zaczyna się odprawa. Pobieramy mapy, przeglądamy je, aby ustalić trasę przejazdu i punktualnie o 10:00 ruszmy.

 Numer startowy

 Sprzęt przed startem

 Mapa KoRNO 2014 z PK

Dziewięć Punktów Kontrolnych (PK)
Większość osób rozpoczyna jazdę w kierunku 15, my postanawiamy zacząć od PK 16(molo). Szybki przejazd przez park, wbijamy na molo i jest. Zgodnie z regulaminem start zaliczony, można by już wracać na metę , ale nie na tym to polega
Tutaj jedrusteam się rozdziela, ja jadę sam, Iza jedzie z Kubą w tempie mniejszym i bardziej rekreacyjnym.
PK 12 (skrzyżowanie) - sprawił mi sporo problemów ponieważ przez błędy nawigacyjne wpadam w przybrzeżne bagna Pogorii II, jest mi wszystko jedno i tak jestem ubrudzony od błota. Po krótkim kluczeniu docieram na miejsce, spotykam resztę drużyny która pojechała wolniej jednak bez tak ekstremalnego błądzenia jak ja (co ten pośpiech potrafi z człowiekiem zrobić).
PK 14 (nasyp) - ruszam samotnie, po drodze potykam parę i kawałek jedziemy razem, jednak po 500 metrach rozdzielamy się, ja ponownie troszkę błądzę, jednak mimo wszystko wychodzę na plus, ponieważ PK zdobywam dość szybko spotykając kolejnego zawodnika z którym jadę dalej prawie do samego końca.
PK 4 (kamieniołom) - jak wszyscy błądzimy, patrząc na mapę podjeżdżamy pod bramę kamieniołomu i ochroniarz informuje nas że musimy pojechać uliczkę dalej i poruszać się drogą wzdłuż lasu. Po przejechaniu połowy wraz z kolegą z numerem startowy 12 oglądamy mapę i wjeżdżamy na teren kamieniołomu. Ten punkt jest w innym miejscu, do czego dochodzimy po kolejnych oględzinach naszych map (wszyscy narzekali a wystarczyło dobrze przyjrzeć się mapie). Ruszamy dalej wzdłuż lasu i docieramy na miejsce, podbicie kart startowych, szybki rzut oka na mapę, ustalenie dalszej trasy i jedziemy.
PK 13 (skrzyżowanie) - jazda w dół, następnie w górę przez las i docieramy do kol. Zagrabie. Podjazd dał mi się we znaki, jednak nie poddaję się, na skrzyżowaniu odnajdujemy latarenkę i jedziemy do PK 10.
PK 10 (wiadukt) - szybki przejazd przez Łękę, skręt w las i po błotnistej drodze dojeżdżamy do celu. Po drodze mija nas sporo osób co wydawałoby się najlepiej dla nas nie wróży. Tutaj spotykamy też Anię i Roberta z Mounteam, dzięki nim dowiadujemy się że PK jest z drugiej strony wiaduktu.
PK 1 (zagłębienie terenu) przepływamy pod mostem, woda sięga mi do pedał, jednak butów nie zamaczam. Czas na przejazd błotnistą ścieżką rowerową do Tucznawy wzdłuż linii kolejowej. Tempo jest niezłe, cały czas w okolicach 25 - 30 km/h pomimo delikatnych wzniesień i niezbyt sprzyjającego terenu. Przejazd długi i... przyjemny. W Dąbrowie Górniczej Sikorce czeka nas naprawdę długi i dość stromy podjazd usłany korzeniami, kamieniami i błotem. Nie jest źle, błądzimy tylko raz, ratuje nas Robert z Mounteam-u. Na szczycie Bukowej Góry błądzimy już w czwórkę. Zagłębień terenu tu sporo, niestety źle skręciliśmy i musimy kawałek się wrócić, oczywiście pod górkę. Po chwili, w sumie nawet dłuższej odnajdujemy odpowiednie zagłębienie terenu. Ruszamy dalej.
PK 3 (podest) - początkowo ruszam z kolegą z którym jechałem od początku, jednak po dojechaniu do trasy S1 następuje przetasowanie. Ruszam dalej z Robertem który zna miejsce w którym może znajdować się punkt. Jest dobrze, jeszcze tylko dwa i na metę. Wjeżdżamy na teren Bagien (?) i w szybkim tempie podbijamy nasze karty startowe.
PK 15 (wiadukt) - teren dobrze znany, przejeżdżam tu czasami więc wiedziałem o który wiadukt chodzi. Przejeżdżamy w dwójkę przez Pogorię IV i po krótkiej chwili jesteśmy pod wiaduktem. Szczęście że spojrzałem w górę i dostrzegłem PK. Ja atakuje wiadukt z lewej, Robert z prawej, schodzimy już razem z lewej asekurując się drzewami.
Meta - spokojnym tempem (25 km/h) zmierzamy do mety, nie ścigamy się, po wjeździe na teren Centrum Sportów Letnich i Wodnych Zielona w Dąbrowie Górniczej dojeżdżamy do sekretariatu i oddajemy nasze karty startowe z podbitymi wszystkimi PK. Patrzę na licznik 50.02 km, Robert 49 km z hakiem. Zmierzony przeze mnie czas to okolice 3:49:00

Mapy przejazdu


Statystyki:
Dystans - 50.02
Czas - 3:49:00
Płyny - 1.25 l
Batony - 3 (następnym razem biorę więcej)

Podsumowanie
Zapomniałem włączyć nagrywanie w programie do śledzenia, z tego też powodu statystyki takie skąpe. Jak na mój debiut w tego typu imprezie uważam że nie jest tak źle, za parę dni oficjalne wyniki.

środa, 20 sierpnia 2014

Zmiany w Kandsie

Witajcie
Nadszedł najwyższy czas aby zacząć się rozglądać za częściami i akcesoriami do rowerów które chciałbym dodać lub wymienić przed początkiem kolejnego sezonu (wiem ten jeszcze nie dobiegł końca a ja już piszę o kolejnym). Zmian będzie sporo, większość to materiały eksploatacyjne, jednak muszę dokupić również narzędzia do swojego warsztatu, czy sprzęt bagażowy taki jak sakwy, mapniki i bagażniki. Oto co zamierzam zmienić lub dokupić z podziałem na rowery.
Rower żony:
1)Siodełko - bardziej turystyczne, szersze, wygodniejsze
2)Manetki - fabryczne to porażka, za choinkę nie idzie nimi precyzyjnie zmieniać przełożeń
3)Koszyk na kierownicę - metalowy z systemem ClipOn

Kandsik:
1)Siodełko - turystyczne, chcę mieć możliwość zmiany siodełka przed dłuższymi wypadami
2)Bagażnik - prawdopodobnie Crosso, lub zwykły z dokładką haków do sakw Crosso
3)Łańcuch - obecny jeste jeszcze w dobrym stanie, jednak po sezonie raczej będzie wymagał wymiany
4)Linki - tak samo jak łańcuch
5)Sakwy - Crosso Dry Big, oraz sakwa na kierownicę firmy DUO (o sakwach niebawem artykuł)
6)Rogi - bez nich da się jeździć, jednak z nimi wygodniej

Narzędzia:
1)Skuwacz do łańcucha
2)Klucz do szprych

Jak widzicie jest tego wiele i zarazem niewiele, w czasie konserwacji pewnie pojawią się jeszcze jakieś pomysły i rzeczy które będzie należało zrobić.
Wszystkie zmiany jakich będę dokonywał będą dokumentowane, oraz później opisywane, jeżeli chcecie być na bieżąco zapraszam na mój oficjalny profil na facebooku na którym zamieszczam zdjęcia, niebawem również filmy, a przede wszystkim informację o nowych wpisach na blogu oraz statystyki moich przejazdów.
Link do profilu znajdziecie tutaj, oraz niebawem w linkach po prawej stronie tego bloga.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Weekend na rowerze

Witajcie
Długi weekend to najlepszy czas na dłuższe wyjazdy rowerowe. Ja planowałem ten wyjazd od roku. W końcu dogadałem z kuzynem termin, ogólnie ustaliliśmy trasę i zaczęło się. Pierwszym punktem było przygotowanie map i opisu tras przejazdów (dokładnie o tym na końcu wpisu), następnie przygotowanie sprzętu i organizmu do zwiększonego wysiłku fizycznego. Niestety nie wszystko poszło zgodnie z planem. Opiszę wszystko z mojej strony od dnia przed wyruszeniem w trasę.

Czwartek (14.08.2014)
Wiadomo że jedziemy, trasa z grubsza ustalona, teraz już tylko przygotować do końca sprzęt i spakować się. Wydrukowałem mapy i opis trasy, następnie wyczyściłem i przesmarowałem łańcuch by w końcu wsiąść na rower i udać się dopompować koła i troszkę rozruszać mięśnie przed wyjazdem. Wszystko szło zgodnie z planem. Dopompowałem koła na stacji, następnie ruszyłem na krótką przejażdżkę przez Będzin, Łagiszę (również Będzin) na Pogorię III. Stąd ruszyłem do Dąbrowy Górniczej, by następnie udać się do domu przejeżdżając koło Auchan w Sosnowcu. Jechałem ulicą Komuny Paryskiej w dół, prędkość ok. 40 km/h, zbliżałem się do ronda więc zwolniłem do 20 km/h. Kierowcy przede mną zachciało się zatrzymać pomimo pustego ronda, ja nacisnąłem za mocno na hamulce i... poleciałem bokiem. Wypuściłem rower, a sam starałem się odlecieć na bok. Szczęśliwie u mnie kończyło się na obtarciach, rower w sumie też cały poza uszkodzonym pedałem (na szczęście dało się jechać, tylko kawałek się ułamał). Wróciłem do domu, opatrzyłem rany spakowałem niezbędne do podróży rzeczy.


Piątek (15.08.2014)
Pobudka o 5.00, kawa, śniadanie, dopakowanie płynów i pół godziny później jestem już na trasie. Pierwszy etap to dojazd do Będzina, gdzie dołączył się do mnie Rafał (kuzyn). Przy wyjeździe od niego troszkę się zakręciliśmy i pojechaliśmy w złą stronę, jednak zaraz dokonaliśmy poprawki i ruszyliśmy ścieżką rowerową na Pogorię. Z Pogorii ruszyliśmy w kierunku Huty Katowice by jak najszybciej dostać się do Niegowonic i Ogrodzieńca. Pierwsze wzniesienia nie były takie tragiczne, na górę w Niegowonicach wyjechałem szybciej niż jeszcze dwa miesiące wcześniej. Chwilka przerwy na uzupełnienie płynów w organizmie i jazda w dół do Ogrodzieńca.
Właśnie tutaj, w Ogrodzieńcu popełniliśmy nasz największy błąd nawigacyjny, zamiast skierować się do Pilicy, my ruszyliśmy do Klucz nadkładając dobre 20 kilometrów. Na odcinku do Klucz czekało nas spore wzniesienie, jednak nie rekordowe tego dnia. Tempo nie było złe, ponieważ już w okolicach godziny ósmej byliśmy w pierwszym punkcie przełomowym naszej wyprawy. Teraz droga wiodła już właściwie tylko w górę. Do Wolbromia dojechaliśmy drogą przez Jaroszowiec i Bydlin, gdzie zaliczyliśmy jeden dość szybki zjazd. Na Wolbromskim rynku zrobiliśmy krótką przerwę na posiłek i pojechaliśmy dalej do Miechowa. Słońce zaczynało dawać o sobie znać, jednak nasze tempo nie malało i odcinek 21 kilometrów pokonaliśmy w czasie troszkę ponad godzinę. W Miechowie na rynku kolejna, ostatnia tego dnia przerwa w podróży. Krótka regeneracja sił i w drogę. Chcąc ominąć DK7 ruszyliśmy w kierunku Tunelu, by dalej skręcić do Rzędowic i pokonać najdłuższy i najbardziej stromy podjazd podczas całej wyprawy. Warto jednak było, ponieważ późniejszy zjazd zaowocował moim rekordem prędkości na Kandsie - 60 km/h, Rafał jechał szybciej, większe i cieńsze koła mają w takich przypadkach zdecydowaną zaletę i przewagę nad szerokimi 26". Pozostały nam ostatnie kilometry do celu. Książ Wielki zdobyty po przejechaniu 119 kilometrów, przed nami pozostało jeszcze tylko pięć na działkę rodziców. Po południu przyjechała do nas jeszcze moja żona i teściowa.
Podsumowanie dnia:
Dystans: 124,65 km
Czas: 6,5 h
Pod górę: 1400 m
W dół: 1000 m
Różnica wysokości: 300 m



Sobota (16.08.2014)
Pobudka nastąpiła później, bo o godzinie 9.00. Zjedliśmy śniadanie, wypiliśmy kawę i o 10.00 po przeanalizowaniu pogody zaopatrzeni w peleryny wyruszyliśmy w drogę powrotną, dość mocno modyfikując trasę przejazdu. Z Książa Wielkiego ruszyliśmy do Kozłowa. Po chwili dopadła nas ulewa i musieliśmy założyć peleryny, które zdjęliśmy dopiero w Kozłowie. Naszym kolejnym celem był Żarnowiec który osiągnęliśmy po 1h 20 minutach i 26 przejechanych kilometrach. Za 14 kilometrów zaplanowaliśmy przerwę, czyli na rynku w Wolbromiu. Po drodze, ok. 3 km przed Wolbromiem dołączył się do nas kolega który zmierzał do Krakowa, którego serdecznie stąd pozdrawiam i mam nadzieję że cel osiągnął. Dopadł nas kolejny deszcz który towarzyszył nam aż do Bydlina. Dopiero tutaj mogliśmy zdjąć peleryny założone w Wolbromiu. Tempo było znakomite. klucze osiągnęliśmy po trzech godzinach jazdy i 57 kilometrach. Tym razem pojechaliśmy na Bolesławiec by uniknąć jurajskich wzniesień. Niestety drogi nie są przewidziane do turystyki rowerowej i od Bolesławca do Dąbrowy Górniczej musieliśmy pokonać drogami równoległymi do trasy, poboczami i tym podobnymi cudami. Dopiero w Dąbrowie Górniczej zjechaliśmy na zwykłe drogi. Przed nami było jeszcze 21 kilometrów, sporo pod delikatne górki. Na lokalnych drogach cisza i spokój. Do Będzina dojechaliśmy po 5h 30 minutach, a ja w domu znalazłem się pół godziny później.
Podsumowanie dnia:
Dystans: 101 km
Czas: 6h
Pod górę: 1500 m
W dół: 1379 m
Różnica wysokości: 300 m


Podsumowanie wyjazdu:
Dystans: 226,57
Czas: 12,5h
Pod górę: 2900m
W dół: 2379 m

Wnioski na przyszłość:
1) Mapy - w domu dokładnie przejrzeć, a następnie zabrać te które najlepiej obejmują rejon w którym będziemy się znajdować
2)Bagaże - plecaki są wygodne, jednak gdy do przejechania mamy po 100 km dziennie warto mieć chociażby bagażnik do którego możemy przypiąć plecak by nie wieźć go na plecach.
3)Peleryny przeciwdeszczowe - jedna z podstawowych rzeczy do spakowania
4)Powerbank - zapasowe źródło energii do telefonu. W przyszłości wyposażę się w tego typu sprzęt, oraz dodatkowo najzwyklejszy w świecie telefon komórkowy.

Jeżeli chodzi o ten wyjazd to wszystko już napisałem, niestety z powodu aparatu nie ma zdjęć. W przyszłości będę wyposażony w kamerę sportową, więc będą zarówno zdjęcia, jak i filmy. Plan na kolejny dłuższy wyjazd rowerowy już też jest, ale chwilowo nic o nim nie napiszę, ponieważ pozostał do niego teoretycznie rok. Siły zregenerowane, czas zająć się KoRNO.

wtorek, 12 sierpnia 2014

Przejazd rowerowy

Witajcie
W dniu dzisiejszym krótka wycieczka z moją siostrą na Trójkąt Trzech Cesarzy. Droga przyjemna, chociaż przygotowanie dla rowerzystów dramatyczne. Nie mam tu na myśli kałuż, ponieważ wczoraj dość mocno padało i nie miały szans do dzisiaj wyschnąć, ale o jakość drogi. Piach, miękka ziemia, szerokość na pół roweru i jeszcze oznakowanie którego należy mocno wypatrywać.
Jednak to nie o tym chciałem napisać. Dzisiaj miałem dość nieprzyjemną sytuację na przejeździe rowerowym z kierowcą samochodu. Wszystko działo się ok. 18.30 na rondzie Ludwik w Sosnowcu, oraz jego okolicach. Znajdują się tam ścieżki rowerowe, oraz przejazdy dla rowerów. Postanowiłem z nich skorzystać ponieważ są w miarę nowe i tak źle się po nich nie jeździ. Gdy przejeżdżałem przez drogę, korzystając z przejazdu rowerowego, gdy moje koło było już na drodze, w kierunku byłej kopalni Sosnowiec, z ronda z dość sporą prędkością zjeżdżała srebrna Honda Accord Turer (kombi) na zabrzańskich numerach rejestracyjnych z dwoma osobnikami płci męskiej na pokładzie. Oczywiście wg. przepisów gdy jesteśmy na przejeździe rowerowym to mamy pierwszeństwo. Gość zahamował z piskiem i zaczął się do mnie rzucać że po przejściu to się rower prowadzi. Zgodziłbym się z nim, jednak podkreślam, tam jest przejazd rowerowy, a nie tylko przejście dla pieszych, więc próbuję spokojnie człowiekowi wytłumaczyć że tam jest przejazd, a nie przejście, a po nim rowerem się przejeżdża, a nie go przeprowadza. Pasażer zaczyna się na mnie drzeć próbując wmówić mi że tam jest przejście. Postanowiłem nie dyskutować z osobami które nie znają przepisów i wyciągnąłem telefon. Kierowca chyba się wystraszył i kawałek odjechał, ruszyłem więc spokojnie i ja. Po chwili znów się zatrzymał i ponownie z krzykiem ich śpiewka. Zapytałem się czy mam dzwonić na Policję i im udowodnić że racji nie mają. Jeżeli chcą zaproponowałem spotkanie na parkingu Aldi które znajduje się niespełna 100 metrów od naszego spotkania. Kierowca ostro ruszył do przodu i mi zniknął z oczu. Po chwili dojechałem do Aldi i widzę Honda ciśnie na mnie i znów ostro hamuje. Wyciągnąłem telefon wybrałem 112 (jednak jeszcze nie wybrałem połączenia) i spytałem czy na pewno mam dzwonić i chcą spróbować swoich sił. Odjechali i więcej ich nie zobaczyłem.

Mój apel do rowerzystów. Nie dajcie się zastraszyć kierowcą którzy nie znają podstawowych przepisów PoRD. Walczcie o swoje, jeżeli wiecie że macie rację. Samo wyciągnięcie telefonu potrafi wiele zdziałać. Jeżeli kierowca się upiera i chce konfrontacji ze "Stróżami Prawa" dzwońcie i nie dajcie się zastraszyć. Pamiętajcie prawo jest dla wszystkich, nie tylko dla tych co potrafią straszyć i uważają się za silniejszych.
Poniżej zdjęcie miejsca w którym sytuacja nastąpiła. Niestety nie znalazłem aktualnego, więc naniosłem opisy.
Miejsce sytuacji w google maps.

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Domowy przepis na izotonik

Witajcie
Zgodnie z obietnicą publikuję przepis na domowy napój izotoniczny.

Składniki:
-Miód
-Sól
-Woda niegazowana 750 ml
-Cytryny/Pomarańcze/Grejpfruty

 Składniki
 Cytrynę kroimy i wyciskamy sok, pozbywamy się pestek i miąższu
Wyciśnięty sok z jednej cytryny
Woda
Dodajemy miód i mieszamy wszystko (woda, sok, miód, sól)
Gotowy napój

Po przygotowaniu napoju, najlepiej go przelać do jakiejś butelki i schłodzić w lodówce. Schłodzony można spokojnie wziąć na rower.

niedziela, 10 sierpnia 2014

Rajd na orientację

Witajcie
Przyszedł najwyższy czas na połączenie przyjemnego z przyjemnym. Za dwa tygodnie ruszam na trasę rajdu na orientację - rowerowego. Jak już większość osób wie uwielbiam podróże, dodatkowo ostatnio dość dużo jeżdżę na rowerze. Od dłuższego czasu nosiłem się z zamiarem wystartowania w jakichś zawodach, w końcu nadeszła ta chwila - KoRNO.
Przeanalizowałem swoje możliwości, umiejętności i podjąłem decyzję. Znajomość okolicy w której odbędą się zawody pomogły mi w bitwie myśli.Zaczynam treningi, chociaż przede mną jeszcze jedno wyzwanie - wyjazd do Książa.
Pozwólcie że napiszę kilka słów o tym jak mam zamiar przygotować się do KoRNO (Kosmiczne Rajdy Na Orientację). Poza przygotowaniem kondycyjnym które jest mega ważne w tego typu imprezie, nie wiadomo ile przejedziemy, pomimo zakładanego przez organizatora dystansu, mam zamiar ćwiczyć odnajdywanie punktów w terenie z mapą. Treningi będę odbywał na zmianę, raz dystans i kondycja, a raz orientacja w terenie.
Trening kondycyjny, wytrzymałościowy - luźne przejazdy z góry założonych dystansów +/- 10%. Trasa nie jest z góry ustalona, po prostu jazda przed siebie, jednak taka by było zarówno z górki, jak i pod nią, oraz żeby była zmienność nawierzchni.
Trening orientacyjny - w domu wyznaczam kilka punktów na mapie google wyliczając długość trasy po drogach i ścieżkach rowerowych, a następnie mapa papierowa i na rower. Przejazd z mapą papierową ma mi pomóc w wytyczaniu optymalnych tras. Oczywiście mapa papierow nie jest też idealna ponieważ jej skala jest duża, w przyszłości (w przyszłych rajdach na orientację) mam zamiar drukować sobie mapy o odpowiedniej skali.

Jeżeli chodzi o niezbędne wyposażenie w rowerowych, to brakuje mi jeszcze jednej rzeczy, a mianowicie mapnika. Postanowiłem nie kupować jednak gotowego który ma swoją cenę, a wykonać takowy sam, co nie będzie bardzo trudne. Większość niezbędnych do tego rzeczy posiadam. Kolejna sprawa to w KoRNO wymagany jest kask, na szczęście ostatnio kupiłem go sobie i nie jest to dla mnie przeszkoda. Ważna jest również jakaś chociaż mała sakwa do której zabierzemy niezbędne akcesoria i sprzęt do serwisu w trasie (dętka, klucze, ...). Nie można korzystać z GPS (chyba że do rejestrowania przebiegu trasy, ale to też musi być schowany).

To tak z grubsza podstawowe informacje o tego typu imprezach, w ciągu najbliższych dwóch tygodni temat będę rozwijał o nowe informacje.

piątek, 8 sierpnia 2014

Endomondo vs. Navime

Witajcie
Jakiś czas temu na moim profilu google plus zapowiadałem test oprogramowani rejestrującego przebieg naszej trasy. Z powodów technicznych test nie odbył się w całości. Do tej pory przetestowałem tylko dwa programy Endomondo i Navime. Najwyższa pora coś o nich napisać.
Obydwie aplikacje dostępne są na platformę android, posiadają swoje strony, udostępniają statystyki, rysują trasę na mapie i jeszcze sporo innych parametrów. Programy Endomondo oraz Navime są do siebie mocno zbliżone i różnią się szczegółami, a jak wiadomo diabeł tkwi w szczegółach. Zaczynamy.

Endomondo
Kultowa, znana na całym świecie aplikacja, uważana przez wiele osób za ideał. Niestety nie jest tak różowo jak można by wnioskować po opiniach znalezionych w internecie i informacjach przedstawionych przez wydawcę. Nie jest i nigdy nie będzie to aplikacja idealna, przede wszystkim na przeszkodzie stoi rozdzielenie aplikacja i strona. Obie te rzeczy mają swoje dwie odsłony - darmową i płatną. Testowałem zarówno darmową, jak i płatną.
Wersja darmowa - można spokojnie używać, dostarcza nam najważniejszych podstawowych informacji o naszej aktywności, pulpit jest konfigurowalny. Wszystko wygląda ładnie, działa w miarę płynnie. Niestety wersja ta jest ograniczona i nie obejrzymy wszystkiego, nie sprawdzimy stref tętna, nie użyjemy planu treningowego, nie dołączymy do rywalizacji ze znajomymi. Po eksporcie na stronę również nie zobaczymy wszystkich danych. Szkoda.
Wersja płatna (PRO) - dochodzi nam kolejna pozycja na pulpicie, mamy dostęp do wszystkiego, niestety po miesiącu musimy ponownie zapłacić. Endomondo jest systemem abonamentowym. Jeżeli ktoś ma zamiar korzystać ze wszystkiego można nad nim pomyśleć.

Navime - aplikacja polska, darmowa, tworzona przez jedną osobę. Polska wersja endomondo, z tą różnicą że jest darmowa i stale aktualizowana, poprawiana. Nie ma żadnych wodotrysków graficznych, przez co działa naprawdę płynnie. Pulpit jest konfigurowalny, w głównym menu mamy dostęp do wykresów z odległościami które przebyliśmy, czego w Endomondo brak. Po skończonym treningu mamy dostęp do wszystkich ważnych wykresów, mapy. Jedyny problem zaobserwowany przeze mnie to czas łapania fixa, który jest dłuższy niż w przypadku endomondo. Strona jest prosta czytelna i tutaj również mamy dostęp do wszystkiego bez płacenia czegokolwiek. Jeżeli mamy życzenie możemy wesprzeć autora, ale nie jest to obowiązkowe.

Obydwie aplikacje można zintegrować z facebookiem, co jest atutem, niestety w endomondo wysyłanie informacji po przejeździe lubi się wieszać, a następnie publikować podwójnie. Navime ma dodatkową zaletę w postaci wysyłania trasy do serwisu na żywo, więc możemy podesłać znajomym linka i mogą obserwować gdzie aktualnie się znajdujemy, tylko musimy mieć włączoną transmisję danych i dobry pakiet internetu.

Do tej pory dużo korzystałem z endomondo, jednak powoli zaczynam wracać do polskiego produktu który ma spory potencjał i za jakiś czas wygryzie endomondo w Polsce z pierwszego miejsca aplikacji do rejestrowania treningów.

środa, 6 sierpnia 2014

kamera sportowa - poszukiwania

Witajcie
Rower stoi w domu. Albo nie ma pogody by na niego wsiąść (wiem prawdziwym rowerzystom żadna pogoda nie jest straszna), albo coś nagle wyskakuje i niestety muszę wsiąść w samochód. Podczas ostatniej wycieczki zniszczyłem doszczętnie dętkę, obecnie jednak szykuję się do wyjazdu rowerowego z kuzynem do Książa Wielkiego, ale o tym przeczytacie w kolejnym wpisie.
Z okazji mojej ponad rocznej działalności na portalu YouTube oraz trzeciego roku prowadzenia tego bloga, a piątego mojej strony internetowej postanowiłem założyć zupełnie nowy kanał YouTube który będzie połączony z tym blogiem. Na kanale publikować będę filmy z podróży, vlogi czy moje wypowiedzi w kwestii jakiegoś sprzętu który posiadam i używam podczas moich wycieczek. Niestety aparat który posiadam ma kilka ograniczeń i postanowiłem nabyć kamerę. Sposób w jaki będę ją użytkował skreśla jednak zwykłe kamery, wybór więc pada na kamerę sportową.
Dlaczego kamera sportowa?
Odpowiedź jest prosta, jest mniejsza od zwykłej, posiada fabrycznie sporo akcesoriów z których będę mógł korzystać, wśród nich znajduje się obudowa wodoszczelna, uchwyt na kierownicę, kask czy też do samochodu. Waga również nie jest bez znaczenia, ponieważ często będzie ze mną w podróży, a nie tylko w domu.

Zrobiłem rozpoznanie w temacie, przeczytałem i obejrzałem sporo testów tego typu sprzętów i pod uwagę biorę trzy produkty:
Blow
Overmax
...
W zestawieniu nie znajdują się kamery marki GoHero z powodu ich cen, może kiedyś, w przyszłości.
Każda z tych trzech kamer nagrywa w jakości HD 720p, posiada obudowę wodoszczelną, uchwyt na kierownicę roweru. Najbardziej wyróżnia się Blow który wydaje się produktem najlepszym z mojego zestawienia, ponieważ szybko łapie ostrość przy nagłej zmianie oświetlenia i filmy nagrywane z samochodu również mają dobrą jakość i są płynne, nie widać pływania klatek, co jest dla mnie niezwykle istotne.
Overmax ma bogaty zestaw akcesoriów, nagrywa nawet w jakości FullHD 1080p, niestety widać delikatne pływanie klatek oraz ma delikatne problemy z szybkim łapaniem ostrości przy nagłej zmianie oświetlenia.

Ceny tej trójki to granice 250 PLN plus koszty karty pamięci, która w moim wypadku będzie mieć pojemość 16 Gb. Po zakupie, który nastąpi prawdopodobnie już we Wrześniu napiszę swoją opinię i moje odczucia po pierwszych użyciach tego sprzętu.

Zapraszam na mój profil google plus gdzie na bieżąco informuję co u mnie, moje plany i informacje o nowych wpisach na blogu.

czwartek, 17 lipca 2014

Kands Energy 500 - pierwsze opinie

Witajcie
Mój Kands jest już u mnie od blisko od 2,5 miesiąca. Jak do tej pory przejechałem na nim nieco ponad 700 km i uznałem że najwyższy czas nieco o nim napisać. Pokonuję na nim trasy krótkie, jak chociażby do pracy i z powrotem, oraz dłuższe powyżej 50 km. Zacznę od wymienienia jego plusów i minusów w moich oczach.
Plusy:
1)Cena - zakup nowego Kandsa Energy 500 to wydatek ok. 600 PLN.
2)Rama - dla jednych wada, dla mnie zaleta. Jest stalowa, ale przez to bardziej wytrzymała i elastyczna od jej aluminiowej siostry. Cięższa od aluminiowej, ale różnica jest w sumie niewielka.
3)Klamkomanetki - świetne rozwiązanie, o wiele lepsze od gripów czy zwykłych cyngli. Trudno popełnić błąd przy zmianie, a do tego dokładnie widać na jakim przełożeniu jedziemy.
4)Koła - obręcze stożkowe, opony terenowe, jednak bez bardzo agresywnego bieżnika
Minusy:
1)Siodełko - dość twarde, jednak idzie się przywyczaić
2)Pedała - plastikowe, niestety kiepskiej jakości i przymierzam się do ich zmiany
3)Amortyzator - Mały skok nie daje wielkiego komfortu

Jak widzicie Kands Energy 500 ma więcej zalet niż wad. Chociaż to co dla mnie jest wadą dla innego będzie zaletą i odwrotnie. Mój Kands w tym momencie ma przejechane 750 km, nie jest to dużo, jednak nie jest to też mało. Na pewno gdybym się bardziej zmotywował dawno by już było 1500, jednak jest o połowę mniej. Rower służy mi do dojazdów do pracy, jak również szybkich wypadów w granicach do 100 km. Nie zawiodłem się na nim jeszcze ani razu. Raz tylko czyściłem łańcuch i go smarowałem, napęd działa cicho i precyzyjnie.
Koła
Opony o profilu terenowym, nie mają agresywnego bieżnika więc po mieście jeździ się równie przyjemnie jak w terenie. Stożkowe obręcze zmniejszają opory toczenia, są trwalsze i... ładniej wyglądają.
Rama
21" rama początkowo wydawała mi się za duża w stosunku do mojego wzrostu, po przejechaniu pierwszych 100 kilometrów nie zamieniłbym jej na mniejszą. Z powodu ramy rower również swoje waży, jest ona stalowa, przez co bardziej elastyczna i z mojego doświadczenia bardziej wytrzymała. Jej geometria daje spory komfort w czasie jazdy, nie trzeba się wyciągać by sięgnąć kierownicy, w zakrętach prowadzi się idealnie i rower zachowuje się zgodnie z oczekiwaniami.
Napęd
Pomimo iż osprzęt nie jest z najwyższej półki, nie zawodzi. Działa precyzyjnie, cicho i nie wymaga (jak do tej pory) żadnej regulacji. Przerzutki są w systemie 3x7, często mylone jako 21 przełożeń, co jest mylne. Osobiście najczęściej korzystam z przełożeń 3/6 i 3/7 po płaskim, oraz 2/6 i 2/5 na dłuższych wzniesieniach o niewielkim poziomie nachylenia. Do zmiany przełożeń służą klamkomanetki, które moim skromnym zdaniem są mega wygodne.
Siodełko i gripy
W Kands Energy 500 siodełko ma profil bardziej sportowy i jest dość twarde co nie każdemu pasuje. Przyzwyczaiłem się do niego i nie przeszkadza mi w dłuższych trasach. Niestety gripy które wyglądają na dość wygodne, na dłuższą metę są niewygodne i bez rękawiczek się nie obejdzie. W planach mam zamiar zmienić gripy i dołożyć rogi żeby jeździło się wygodniej.
Pedała
Plastikowe, wygodne, niestety nie są trwałe. Niebawem będę musiał założyć metalowe z mojego starego roweru. Po 700 kilometrach już się mocno zniekształciły.

Moja opinia:
Jeżeli ktoś poszukuje taniego, dobrego roweru, niekoniecznie zachodniej marki to polecam polski produkt jakim jest Kands Energy 500. Za tą cenę ciężko jest znaleźć inny, nowy rower. Osprzęt nie jest z najwyższej półki, jednak trzeba się z tym liczyć, w końcu to nie rower za kilka tysięcy od którego wymaga się najwyższej klasy wykonania i osprzętu. Kands Energy 500 to dobry wybór i rower który posłuży przez wiele tysięcy kilometrów.
Historię mojego zakupu tego roweru znajdziecie tutaj.

W przyszłym tygodniu, o ile pogoda pozwoli przeprowadzę test kilku aplikacji do rejestrowania przebiegu trasy. Do pojedynku ruszą nasze rodzime produkty, jak również te autorstwa zagranicznych produktów. Platformą do testów będzie Android. W tej chwili jeszcze nie wiem który smartphone posłuży mi do tego, a wybór mam dość duży.

środa, 9 lipca 2014

Test czołówek - Black Diamond vs. Energizer

Witajcie
Czy zdarzyło Wam się że nagle wieczorem nastąpiła awaria w elektrowni i nagle w domu zgasło światło i po omacku szukaliście czegoś?
Czy zdarzyło Wam się iść w nocy w nieznanym terenie bez oświetlenia?
Czy zdarzyło Wam się wracać z pracy na rowerze wieczorem tylko z kiepską przednią lampką?
Jeżeli na któreś pytanie odpowiedzieliście twierdząco to mam dla Was rozwiązanie - latarka czołówka. Dlaczego czołówka zapytacie? Odpowiedź jest jasna - dzięki niej macie wolne ręce.
Zapraszam do lektury zapowiadanego przeze mnie w Czerwcu testu.

Na rynku dostępnych jest wiele latarek czołowych (tzw. czołówek), ja postanowiłem przetestować dwie które powinny Was zainteresować. W swoich rękach mam Energizera oraz Black Diamond Cosmo III. Są to latarki zbliżone konstrukcyjnie, jednak jak się okazuje mocno różne i skierowane do różnych grup użytkowników.
Zacznę od ich cech wspólnych:
-regulowana, szeroka gumka
-regulowane nachylenie latarki
-obudowa zabezpieczająca przed wilgocią (norma IPX-4)
-jeden przycisk do zmiany trybów świecenia
-kilka trybów świecenia - 4 (Black Diamond: 1 dioda/2diody/1 czerwona dioda plus jej tryb migający | Energizer (1 dioda/2diody/3diody/2 czerwone diody)
-zasilanie 3 baterie AAA
Różnice
-waga (Black Diamond - 54/90 g | Energizer - 45/80 g)
-tryby świecenia (Black Diamond posiada tryb migający diody czerwonej)
-cena
-zasięg światła
-czas pracy
-moc światła

Zacznę od opisania w pierwszej kolejności produktu firmy Black Diamond - Cosmo III. Pasek który zakładamy na głowę jest niczym opaska, jest możliwość jego regulacji, niestety ma również jedną wadę - nie ma paska który przechodziłby przez czubek głowy. Po założeniu Cosmo III na głowę nie czuć jej wagi co jest niewątpliwym plusem. Kształt samej głowicy jest dość obły przez co również miły w dotyku i nasze palce trafiają od razu na przycisk (nie musimy go szukać macając całej głowicy). Jak wcześniej wspominałem latarka ma cztery tryby świecenia dzięki zastosowaniu 4 diod. Pierwszy tryb to światło ciągłe z diody DoublePower - centralnej. W tym trybie zasięg promienia światła wynosi do 40 metrów, a czas pracy to maksymalnie 150 h. Drugi tryb to dwie diody SinglePower - umieszczone po bokach centralnej. Strumień światła w tym trybie sięga do 25 metrów, a czas baterii starczy nam do 250h co jest wynikiem dobrym. Dwa tryby świecenia ma dioda czerwona która jest umieszczona z prawej strony diody centralnej. Black Diamond pozwala aby używać jej jako świecącej ciągle lub jako migającej.Niestety wybór trybu świecenia lepiej wybrać jeszcze przed założeniem jej na głowę, ponieważ to jak latarka świeci zależy od tego jak długo będziemy trzymać przycisk i jak wiele razy go naciśniemy. Moc światła to aż 70 lumenów.
Cena Black Diamond Cosmo III to ok. 120 złotych.
To jak ta latarka dokładnie świeci oraz jak wygląda zobaczycie na poniższym filmie:

Energizer to czołówka o podobnej konstrukcji, lżejsza od konkurentki i troszkę bardziej kanciasta, jednak dostęp do przycisku jest równie intuicyjny. W przeciwieństwie do Cosmo III tryby świecenia przełączamy naciskając na przycisk i przechodzimy w ten sposób przez kolejne. Latarka ma również cztery tryby świecenia jednak tutaj mamy aż 6 diod. Pierwszy tryb to światło ciągłe z dwóch diod główneych (moc i zasięg nieznany). Drugi tryb to świecenie dwóch diod bocznych. Trzeci tryb to światło z wszystkich czterech diod białych. Ostatni, czwarty tryb to światło ciągłe z dwóch diod czerwonych.
Producent podaje że jego czołówka świeci z mocą 46 lumenów, zasięg promienia światła to 33 metry a czas pracy to tylko 18h (wg. opisu ze strony Energizer).
Jak działa ta czołówka zobaczycie na poniższym filmie:

Podsumowanie
Jak się okazuje nie każda czołówka nadaje się do korzystania z niej do jazdy na rowerze. Te urządzenia również należałoby podzielić na sprzęty dla osób uprawiających jakikolwiek sport, biwakowe oraz do prac w domu (np. drobne naprawy przy braku światła). W moim teście wygrał sprzęt droższy, jednak dedykowany właśnie dla osób aktywnych fizycznie poza domem. Energizer jest produktem dobrym, niestety światło jakie emituje jest zbyt słabe żeby z niego korzystać po zmroku poruszając się na rowerze, jednak na biwaki nadaje się jak najbardziej. Black Diamond daje snop światła o odpowiedniej długości oświetlając nam odpowiedni kawałek drogi. Również regulacja nachylenia czołówek przemawia za Cosmo III ponieważ odbywa się ona skokowa, Energizer ma płynną regulację, niestety nie wydawała się zbyt pewna pomimo iż podczas jazd testowych w nierównym terenie nie spłatała figla.

Jeżeli macie możliwości finansowe i zapłacenie więcej polecam Black Diamond Cosmo III z którego osobiście będę korzystać, jeżeli jednak finanse was ograniczają Energizer nie będzie złym wyborem, chociaż jazda z nim będzie wolniejsza.