niedziela, 31 sierpnia 2014

Bobolice, Mirów - Szybki wypad w Jurę

Witajcie

Dzisiejszy wyjazd był mocno spontaniczny, dodatkowo przeprowadziłem dwa testy, które doczekają się osobnych wpisów. Wyjazd odbył się zgodnie z zapowiedzią w Jurę Krakowsko-Częstochowską. Zacznijmy jednak od początku.

Wczoraj wieczorem przygotowałem rower do trasy, smarując go, sprawdzając oświetlenie, pakując sakwę i plecak w którym znalazły się babeczki, bidon z napojem izotonicznym, oraz mapa województwa śląskiego i Jury Krakowsko-Częstochowskiej. O 5.40 rano wyruszyłem spod domu, by po 15 minutach dotrzeć do garażu Rafała i punkt 6 wyruszyć w dalszą drogę.
Po szybkiej naradzie ustaliliśmy że jedziemy inaczej niż wyznaczyłem na mapie, ponieważ przejedziemy przez Ujejsce i Trzebiesławice do Siewierza. Ten odcinek był dość przyjemny pomimo kilku górek z których potem świetnie się zjeżdżało. Siewierz chciał nas pokonać i udało nam się zrobić małe kółko i dołożyć kilka kilometrów, a wszystko przez oznaczenie drogi. Kolejny odcinek to DK 78 prowadzący przez Porębę do Zawiercia. Licznik wskazuje pięćdziesiąt kilka kilometrów co nie wróży najlepiej, jednak jedziemy dalej troszkę z pamięci, troszkę na czuja by w Kromołowie opuścić ruchliwą drogę i skręcić na Włodowice i Morko. Czas na pierwsze solidniejsze górki, jesteśmy właściwie już w Jurze. Droga prowadzi prosto, we Włodowicach robimy krótki popas i mkniemy dalej przez Górę Włodowską do Kotowic i po dość solidnym podjeździe zjeżdżamy do Morska. Zamek jest w odbudowie, jednak asfaltowa droga prowadzi do oddalonego o zaledwie 1,5 km zamku w Bobolicach gdzie przez zawody w biegach Cross Contry jest tłoczno. Udaje nam się jednak dotrzeć pod sam zamek. Czas na dłuższą przerwę i kolejny szybki popas. Sesja fotograficzna (zdjęcia na końcu wpisu) i ruszamy w drogę powrotną. Ustaliliśmy że po dojeździe do Włodowickiego rynku skręcamy w prawo i omijamy Kromołów. Czas na szybkie zjazdy i długie podjazdy. Po drodze do Rudnik mijamy kilka grup rowerzystów. Pogoda sprzyja wycieczką, jest 17 st. C (wg. termometru na OSP w Porębie). Jedziemy dalej. W Zawierciu drobny błąd nawigacyjny i dokładamy ok. 3 km do dystansu. Byłem przekonany że trasa z Zawiercia do Siewierza teraz będzie miała więcej zjazdów, ta sama którą pokonywaliśmy rano, niestety myliłem się i po każdym krótkim zjeździe czekał nas długi podjazd. W Porębie wybiło 100 km, a do domu jeszcze kawałek. Z Siewierza wracaliśmy ponownie przez Trzebiesławice i Ujejsce. Znów długie podjazdy, szczęśliwie w Ujejscu czekał nas miły zjazd, przed nami nie ma więcej podjazdów, przynajmniej tych bardziej stromych. W Parku Zielona krótka przerwa, nogi zaczynają odmawiać posłuszeństwa, tzn. zaczynają boleć, do domu już niedaleko. Po 10 minutach ruszamy, dojeżdżamy do Będzina, do garażu Rafała i licznik wskazuje niespełna 133 km, żegnamy się i wracam do domu. Pokonuję ostatnie 6 km w samotności. Radość pod domem nie do opisania. Poniżej mapa z danymi przejazdu oraz zdjęcia.

Zdjęcia
Zdjęcia (z powodu akumulatorków w aparacie robione telefonem, w przyszłości jakość się poprawi):
 Kands w Będzinie
 Zamek Mirów (odbudowa)
 Zamek Bobolice
 Kands i Kellys w Bobolicach
 Widok spod zamku w Bobolicach
  Widok spod zamku w Bobolicach
 Zamek Bobolice
 Zamek Bobolice
 Widok spod zamku w Bobolicach
 Garść informacji o zamku w Bobolicach
 Dzisiejszy przebyty dystans
Dystans całkowity Kandsa

czwartek, 28 sierpnia 2014

Kierunek Jura Krakowsko Częstochowska

Witajcie
Postanowiłem że pozwolę sobie skorzystać z wolnego weekendu i pogody która według prognoz zapowiada się dobrze. Warunki atmosferyczne mają być sprzyjające więc grzechem byłoby tego nie wykorzystać. Postanowiłem że wybiorę się w jurę, mam zamiar odwiedzić Mirów i Bobolice, a całość trasy zamknąć w granicach 100 km. Pozostało mi jeszcze przejrzeć mapy i wytyczyć trasę którą będę się poruszać. Samotna przejażdżka dobrze mi zrobi, myślę że uda się zrobić kilka ciekawych zdjęć.
Ogólny plan jest bardzo prosty, 100 km w ok. 6 godzin, dobicie do 600 km pokonanych w tym miesiącu i zbliżenie się do planu 2000 km w tym sezonie, które z tego co widzę uda się osiągnąć. Wróćmy jednak do Jury Krakowsko Częstochowskiej. Jeżeli czytacie mojego bloga, to na pewno pamiętacie że pisałem już wcześniej że chciałbym ją przejechać, niestety plan się posypał z powodów czasowych. Jeśli nie mogę więc pokonać jej całej w tym sezonie to chociaż przejadę jej malutkie fragmenty i odwiedzę miejsca które miło wspominam z dzieciństwa. Miejsca które mam zamiar odwiedzić bardzo się zmieniły, a ja chciałbym to zobaczyć na własne oczy. Przy okazji uda się zaliczyć kolejne gminy, co będzie mnie dodatkowo motywować.

Zarys trasy
Jak zawsze ruszam spod kościoła św. Tomasza Apostoła i standardowo wałami i ścieżkami rowerowymi dotrę do Pogorii III, z której bokami, obok Pogorii I przejadę do Ząbkowic. Dalej udam się w kierunku Łaz, gdzie być może skuszę się na małą sesję zdjęciową tamtejszej kolejowej szopy (lokomotywowni). Następnie do Ogrodzieńca i Kroczyc, które są rzut beretem od Bobolic. Spod zamku w Bobolicach udam się do Mirowa gdzie urządzę sobie popas i krótką przerwę na rozprostowanie kości. Wracając zahaczę o Pogorię IV.

Sprzęt i oprogramowanie
Na wycieczkę zabieram mojego altaceta (Alcatel OT 5020D) uzbrojonego w zupełnie nową dla mnie aplikację Ride with GPS (trasa będzie testem). Nie nabyłem jeszcze nowej sakwy na przód więc jadę z moją starą, sprawdzoną marketową (kiedyś pokuszę się o osobny wpis o niej). Nie zabieram plecaka, jeżeli chodzi o bagaż będzie minimalistycznie.
Przejazd planuję samotny, jednak jeżeli jest ktoś chętny na wspólną przejażdżkę to zapraszam.

Poniżej w mocnym przybliżeniu planowana trasa. Start z domu o godzinie 6.00

niedziela, 24 sierpnia 2014

Ciastka zbożowe enegetyczne - przepis

Kolejny wpis z serii kulinarnej, który powinien zainteresować cyklistów, chociaż nie tylko.

Składniki:
Mąka - 150g
Cukier - 100g (może być miód, lub tak jak ja to zrobiłem 50g cukru i 2 łyżeczki miodu)
Płatki owsiane - 100 g
Żurawina - 120 g (mogą być rodzynki, orzechy, co kto lubi i ile uważa, 120 g to moja sugestia)
Proszek do pieczenia - 1 łyżeczka
Masło - 125 g
1 żółtko (ja dodałem całe jajko i niestety nie wyszło, białka nie dodajemy!)

 Składniki

 Masło, cukier, mąka

 Dodatkowo jajko (jak w składnikach), proszek do pieczenia, miód

 Płatki owsiane

 Mieszamy wszystkie składniki

Żurawina
 Dodajemy płatki oraz żurawinę (ew. inne dodatki)

 Ponownie mieszamy do uzyskania jednolitej masy

Wykładamy na blachę i pieczemy ok. 10 - 15 minut w rozgrzanym do 220 st. C. piekarniku

Po ostudzeniu ciastka nadają się do spożycia i zabrania na wycieczkę, trening, lub gdziekolwiek chcecie.
Smacznego

Kaloryczność (wartości przybliżone):
100 g ciastek - 500 kCal
Białko - 6,47 g
Węglowodany - 71,6 g
Tłuszcze - 3,37 g

KoRNO 2014 - relacja

Witajcie
Minął już dzień od KoRNO 2014 i z czystym sumieniem mogę zdać Wam relację z trasy rekreacyjnej rowerowej na 40 km. Nie ma jeszcze oficjalnych wyników z czasami na stronie rajdu, jednak to nie jest wielka przeszkoda aby powstał ten właśnie wpis.

Przed Startem
Godzina 9:30 pobieramy pakiety startowe na które składają się lista startowa oraz numer startowy na rower. Przygotowujemy się do odprawy, ostatnie ustalenia i zaczyna się odprawa. Pobieramy mapy, przeglądamy je, aby ustalić trasę przejazdu i punktualnie o 10:00 ruszmy.

 Numer startowy

 Sprzęt przed startem

 Mapa KoRNO 2014 z PK

Dziewięć Punktów Kontrolnych (PK)
Większość osób rozpoczyna jazdę w kierunku 15, my postanawiamy zacząć od PK 16(molo). Szybki przejazd przez park, wbijamy na molo i jest. Zgodnie z regulaminem start zaliczony, można by już wracać na metę , ale nie na tym to polega
Tutaj jedrusteam się rozdziela, ja jadę sam, Iza jedzie z Kubą w tempie mniejszym i bardziej rekreacyjnym.
PK 12 (skrzyżowanie) - sprawił mi sporo problemów ponieważ przez błędy nawigacyjne wpadam w przybrzeżne bagna Pogorii II, jest mi wszystko jedno i tak jestem ubrudzony od błota. Po krótkim kluczeniu docieram na miejsce, spotykam resztę drużyny która pojechała wolniej jednak bez tak ekstremalnego błądzenia jak ja (co ten pośpiech potrafi z człowiekiem zrobić).
PK 14 (nasyp) - ruszam samotnie, po drodze potykam parę i kawałek jedziemy razem, jednak po 500 metrach rozdzielamy się, ja ponownie troszkę błądzę, jednak mimo wszystko wychodzę na plus, ponieważ PK zdobywam dość szybko spotykając kolejnego zawodnika z którym jadę dalej prawie do samego końca.
PK 4 (kamieniołom) - jak wszyscy błądzimy, patrząc na mapę podjeżdżamy pod bramę kamieniołomu i ochroniarz informuje nas że musimy pojechać uliczkę dalej i poruszać się drogą wzdłuż lasu. Po przejechaniu połowy wraz z kolegą z numerem startowy 12 oglądamy mapę i wjeżdżamy na teren kamieniołomu. Ten punkt jest w innym miejscu, do czego dochodzimy po kolejnych oględzinach naszych map (wszyscy narzekali a wystarczyło dobrze przyjrzeć się mapie). Ruszamy dalej wzdłuż lasu i docieramy na miejsce, podbicie kart startowych, szybki rzut oka na mapę, ustalenie dalszej trasy i jedziemy.
PK 13 (skrzyżowanie) - jazda w dół, następnie w górę przez las i docieramy do kol. Zagrabie. Podjazd dał mi się we znaki, jednak nie poddaję się, na skrzyżowaniu odnajdujemy latarenkę i jedziemy do PK 10.
PK 10 (wiadukt) - szybki przejazd przez Łękę, skręt w las i po błotnistej drodze dojeżdżamy do celu. Po drodze mija nas sporo osób co wydawałoby się najlepiej dla nas nie wróży. Tutaj spotykamy też Anię i Roberta z Mounteam, dzięki nim dowiadujemy się że PK jest z drugiej strony wiaduktu.
PK 1 (zagłębienie terenu) przepływamy pod mostem, woda sięga mi do pedał, jednak butów nie zamaczam. Czas na przejazd błotnistą ścieżką rowerową do Tucznawy wzdłuż linii kolejowej. Tempo jest niezłe, cały czas w okolicach 25 - 30 km/h pomimo delikatnych wzniesień i niezbyt sprzyjającego terenu. Przejazd długi i... przyjemny. W Dąbrowie Górniczej Sikorce czeka nas naprawdę długi i dość stromy podjazd usłany korzeniami, kamieniami i błotem. Nie jest źle, błądzimy tylko raz, ratuje nas Robert z Mounteam-u. Na szczycie Bukowej Góry błądzimy już w czwórkę. Zagłębień terenu tu sporo, niestety źle skręciliśmy i musimy kawałek się wrócić, oczywiście pod górkę. Po chwili, w sumie nawet dłuższej odnajdujemy odpowiednie zagłębienie terenu. Ruszamy dalej.
PK 3 (podest) - początkowo ruszam z kolegą z którym jechałem od początku, jednak po dojechaniu do trasy S1 następuje przetasowanie. Ruszam dalej z Robertem który zna miejsce w którym może znajdować się punkt. Jest dobrze, jeszcze tylko dwa i na metę. Wjeżdżamy na teren Bagien (?) i w szybkim tempie podbijamy nasze karty startowe.
PK 15 (wiadukt) - teren dobrze znany, przejeżdżam tu czasami więc wiedziałem o który wiadukt chodzi. Przejeżdżamy w dwójkę przez Pogorię IV i po krótkiej chwili jesteśmy pod wiaduktem. Szczęście że spojrzałem w górę i dostrzegłem PK. Ja atakuje wiadukt z lewej, Robert z prawej, schodzimy już razem z lewej asekurując się drzewami.
Meta - spokojnym tempem (25 km/h) zmierzamy do mety, nie ścigamy się, po wjeździe na teren Centrum Sportów Letnich i Wodnych Zielona w Dąbrowie Górniczej dojeżdżamy do sekretariatu i oddajemy nasze karty startowe z podbitymi wszystkimi PK. Patrzę na licznik 50.02 km, Robert 49 km z hakiem. Zmierzony przeze mnie czas to okolice 3:49:00

Mapy przejazdu


Statystyki:
Dystans - 50.02
Czas - 3:49:00
Płyny - 1.25 l
Batony - 3 (następnym razem biorę więcej)

Podsumowanie
Zapomniałem włączyć nagrywanie w programie do śledzenia, z tego też powodu statystyki takie skąpe. Jak na mój debiut w tego typu imprezie uważam że nie jest tak źle, za parę dni oficjalne wyniki.

środa, 20 sierpnia 2014

Zmiany w Kandsie

Witajcie
Nadszedł najwyższy czas aby zacząć się rozglądać za częściami i akcesoriami do rowerów które chciałbym dodać lub wymienić przed początkiem kolejnego sezonu (wiem ten jeszcze nie dobiegł końca a ja już piszę o kolejnym). Zmian będzie sporo, większość to materiały eksploatacyjne, jednak muszę dokupić również narzędzia do swojego warsztatu, czy sprzęt bagażowy taki jak sakwy, mapniki i bagażniki. Oto co zamierzam zmienić lub dokupić z podziałem na rowery.
Rower żony:
1)Siodełko - bardziej turystyczne, szersze, wygodniejsze
2)Manetki - fabryczne to porażka, za choinkę nie idzie nimi precyzyjnie zmieniać przełożeń
3)Koszyk na kierownicę - metalowy z systemem ClipOn

Kandsik:
1)Siodełko - turystyczne, chcę mieć możliwość zmiany siodełka przed dłuższymi wypadami
2)Bagażnik - prawdopodobnie Crosso, lub zwykły z dokładką haków do sakw Crosso
3)Łańcuch - obecny jeste jeszcze w dobrym stanie, jednak po sezonie raczej będzie wymagał wymiany
4)Linki - tak samo jak łańcuch
5)Sakwy - Crosso Dry Big, oraz sakwa na kierownicę firmy DUO (o sakwach niebawem artykuł)
6)Rogi - bez nich da się jeździć, jednak z nimi wygodniej

Narzędzia:
1)Skuwacz do łańcucha
2)Klucz do szprych

Jak widzicie jest tego wiele i zarazem niewiele, w czasie konserwacji pewnie pojawią się jeszcze jakieś pomysły i rzeczy które będzie należało zrobić.
Wszystkie zmiany jakich będę dokonywał będą dokumentowane, oraz później opisywane, jeżeli chcecie być na bieżąco zapraszam na mój oficjalny profil na facebooku na którym zamieszczam zdjęcia, niebawem również filmy, a przede wszystkim informację o nowych wpisach na blogu oraz statystyki moich przejazdów.
Link do profilu znajdziecie tutaj, oraz niebawem w linkach po prawej stronie tego bloga.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Weekend na rowerze

Witajcie
Długi weekend to najlepszy czas na dłuższe wyjazdy rowerowe. Ja planowałem ten wyjazd od roku. W końcu dogadałem z kuzynem termin, ogólnie ustaliliśmy trasę i zaczęło się. Pierwszym punktem było przygotowanie map i opisu tras przejazdów (dokładnie o tym na końcu wpisu), następnie przygotowanie sprzętu i organizmu do zwiększonego wysiłku fizycznego. Niestety nie wszystko poszło zgodnie z planem. Opiszę wszystko z mojej strony od dnia przed wyruszeniem w trasę.

Czwartek (14.08.2014)
Wiadomo że jedziemy, trasa z grubsza ustalona, teraz już tylko przygotować do końca sprzęt i spakować się. Wydrukowałem mapy i opis trasy, następnie wyczyściłem i przesmarowałem łańcuch by w końcu wsiąść na rower i udać się dopompować koła i troszkę rozruszać mięśnie przed wyjazdem. Wszystko szło zgodnie z planem. Dopompowałem koła na stacji, następnie ruszyłem na krótką przejażdżkę przez Będzin, Łagiszę (również Będzin) na Pogorię III. Stąd ruszyłem do Dąbrowy Górniczej, by następnie udać się do domu przejeżdżając koło Auchan w Sosnowcu. Jechałem ulicą Komuny Paryskiej w dół, prędkość ok. 40 km/h, zbliżałem się do ronda więc zwolniłem do 20 km/h. Kierowcy przede mną zachciało się zatrzymać pomimo pustego ronda, ja nacisnąłem za mocno na hamulce i... poleciałem bokiem. Wypuściłem rower, a sam starałem się odlecieć na bok. Szczęśliwie u mnie kończyło się na obtarciach, rower w sumie też cały poza uszkodzonym pedałem (na szczęście dało się jechać, tylko kawałek się ułamał). Wróciłem do domu, opatrzyłem rany spakowałem niezbędne do podróży rzeczy.


Piątek (15.08.2014)
Pobudka o 5.00, kawa, śniadanie, dopakowanie płynów i pół godziny później jestem już na trasie. Pierwszy etap to dojazd do Będzina, gdzie dołączył się do mnie Rafał (kuzyn). Przy wyjeździe od niego troszkę się zakręciliśmy i pojechaliśmy w złą stronę, jednak zaraz dokonaliśmy poprawki i ruszyliśmy ścieżką rowerową na Pogorię. Z Pogorii ruszyliśmy w kierunku Huty Katowice by jak najszybciej dostać się do Niegowonic i Ogrodzieńca. Pierwsze wzniesienia nie były takie tragiczne, na górę w Niegowonicach wyjechałem szybciej niż jeszcze dwa miesiące wcześniej. Chwilka przerwy na uzupełnienie płynów w organizmie i jazda w dół do Ogrodzieńca.
Właśnie tutaj, w Ogrodzieńcu popełniliśmy nasz największy błąd nawigacyjny, zamiast skierować się do Pilicy, my ruszyliśmy do Klucz nadkładając dobre 20 kilometrów. Na odcinku do Klucz czekało nas spore wzniesienie, jednak nie rekordowe tego dnia. Tempo nie było złe, ponieważ już w okolicach godziny ósmej byliśmy w pierwszym punkcie przełomowym naszej wyprawy. Teraz droga wiodła już właściwie tylko w górę. Do Wolbromia dojechaliśmy drogą przez Jaroszowiec i Bydlin, gdzie zaliczyliśmy jeden dość szybki zjazd. Na Wolbromskim rynku zrobiliśmy krótką przerwę na posiłek i pojechaliśmy dalej do Miechowa. Słońce zaczynało dawać o sobie znać, jednak nasze tempo nie malało i odcinek 21 kilometrów pokonaliśmy w czasie troszkę ponad godzinę. W Miechowie na rynku kolejna, ostatnia tego dnia przerwa w podróży. Krótka regeneracja sił i w drogę. Chcąc ominąć DK7 ruszyliśmy w kierunku Tunelu, by dalej skręcić do Rzędowic i pokonać najdłuższy i najbardziej stromy podjazd podczas całej wyprawy. Warto jednak było, ponieważ późniejszy zjazd zaowocował moim rekordem prędkości na Kandsie - 60 km/h, Rafał jechał szybciej, większe i cieńsze koła mają w takich przypadkach zdecydowaną zaletę i przewagę nad szerokimi 26". Pozostały nam ostatnie kilometry do celu. Książ Wielki zdobyty po przejechaniu 119 kilometrów, przed nami pozostało jeszcze tylko pięć na działkę rodziców. Po południu przyjechała do nas jeszcze moja żona i teściowa.
Podsumowanie dnia:
Dystans: 124,65 km
Czas: 6,5 h
Pod górę: 1400 m
W dół: 1000 m
Różnica wysokości: 300 m



Sobota (16.08.2014)
Pobudka nastąpiła później, bo o godzinie 9.00. Zjedliśmy śniadanie, wypiliśmy kawę i o 10.00 po przeanalizowaniu pogody zaopatrzeni w peleryny wyruszyliśmy w drogę powrotną, dość mocno modyfikując trasę przejazdu. Z Książa Wielkiego ruszyliśmy do Kozłowa. Po chwili dopadła nas ulewa i musieliśmy założyć peleryny, które zdjęliśmy dopiero w Kozłowie. Naszym kolejnym celem był Żarnowiec który osiągnęliśmy po 1h 20 minutach i 26 przejechanych kilometrach. Za 14 kilometrów zaplanowaliśmy przerwę, czyli na rynku w Wolbromiu. Po drodze, ok. 3 km przed Wolbromiem dołączył się do nas kolega który zmierzał do Krakowa, którego serdecznie stąd pozdrawiam i mam nadzieję że cel osiągnął. Dopadł nas kolejny deszcz który towarzyszył nam aż do Bydlina. Dopiero tutaj mogliśmy zdjąć peleryny założone w Wolbromiu. Tempo było znakomite. klucze osiągnęliśmy po trzech godzinach jazdy i 57 kilometrach. Tym razem pojechaliśmy na Bolesławiec by uniknąć jurajskich wzniesień. Niestety drogi nie są przewidziane do turystyki rowerowej i od Bolesławca do Dąbrowy Górniczej musieliśmy pokonać drogami równoległymi do trasy, poboczami i tym podobnymi cudami. Dopiero w Dąbrowie Górniczej zjechaliśmy na zwykłe drogi. Przed nami było jeszcze 21 kilometrów, sporo pod delikatne górki. Na lokalnych drogach cisza i spokój. Do Będzina dojechaliśmy po 5h 30 minutach, a ja w domu znalazłem się pół godziny później.
Podsumowanie dnia:
Dystans: 101 km
Czas: 6h
Pod górę: 1500 m
W dół: 1379 m
Różnica wysokości: 300 m


Podsumowanie wyjazdu:
Dystans: 226,57
Czas: 12,5h
Pod górę: 2900m
W dół: 2379 m

Wnioski na przyszłość:
1) Mapy - w domu dokładnie przejrzeć, a następnie zabrać te które najlepiej obejmują rejon w którym będziemy się znajdować
2)Bagaże - plecaki są wygodne, jednak gdy do przejechania mamy po 100 km dziennie warto mieć chociażby bagażnik do którego możemy przypiąć plecak by nie wieźć go na plecach.
3)Peleryny przeciwdeszczowe - jedna z podstawowych rzeczy do spakowania
4)Powerbank - zapasowe źródło energii do telefonu. W przyszłości wyposażę się w tego typu sprzęt, oraz dodatkowo najzwyklejszy w świecie telefon komórkowy.

Jeżeli chodzi o ten wyjazd to wszystko już napisałem, niestety z powodu aparatu nie ma zdjęć. W przyszłości będę wyposażony w kamerę sportową, więc będą zarówno zdjęcia, jak i filmy. Plan na kolejny dłuższy wyjazd rowerowy już też jest, ale chwilowo nic o nim nie napiszę, ponieważ pozostał do niego teoretycznie rok. Siły zregenerowane, czas zająć się KoRNO.

wtorek, 12 sierpnia 2014

Przejazd rowerowy

Witajcie
W dniu dzisiejszym krótka wycieczka z moją siostrą na Trójkąt Trzech Cesarzy. Droga przyjemna, chociaż przygotowanie dla rowerzystów dramatyczne. Nie mam tu na myśli kałuż, ponieważ wczoraj dość mocno padało i nie miały szans do dzisiaj wyschnąć, ale o jakość drogi. Piach, miękka ziemia, szerokość na pół roweru i jeszcze oznakowanie którego należy mocno wypatrywać.
Jednak to nie o tym chciałem napisać. Dzisiaj miałem dość nieprzyjemną sytuację na przejeździe rowerowym z kierowcą samochodu. Wszystko działo się ok. 18.30 na rondzie Ludwik w Sosnowcu, oraz jego okolicach. Znajdują się tam ścieżki rowerowe, oraz przejazdy dla rowerów. Postanowiłem z nich skorzystać ponieważ są w miarę nowe i tak źle się po nich nie jeździ. Gdy przejeżdżałem przez drogę, korzystając z przejazdu rowerowego, gdy moje koło było już na drodze, w kierunku byłej kopalni Sosnowiec, z ronda z dość sporą prędkością zjeżdżała srebrna Honda Accord Turer (kombi) na zabrzańskich numerach rejestracyjnych z dwoma osobnikami płci męskiej na pokładzie. Oczywiście wg. przepisów gdy jesteśmy na przejeździe rowerowym to mamy pierwszeństwo. Gość zahamował z piskiem i zaczął się do mnie rzucać że po przejściu to się rower prowadzi. Zgodziłbym się z nim, jednak podkreślam, tam jest przejazd rowerowy, a nie tylko przejście dla pieszych, więc próbuję spokojnie człowiekowi wytłumaczyć że tam jest przejazd, a nie przejście, a po nim rowerem się przejeżdża, a nie go przeprowadza. Pasażer zaczyna się na mnie drzeć próbując wmówić mi że tam jest przejście. Postanowiłem nie dyskutować z osobami które nie znają przepisów i wyciągnąłem telefon. Kierowca chyba się wystraszył i kawałek odjechał, ruszyłem więc spokojnie i ja. Po chwili znów się zatrzymał i ponownie z krzykiem ich śpiewka. Zapytałem się czy mam dzwonić na Policję i im udowodnić że racji nie mają. Jeżeli chcą zaproponowałem spotkanie na parkingu Aldi które znajduje się niespełna 100 metrów od naszego spotkania. Kierowca ostro ruszył do przodu i mi zniknął z oczu. Po chwili dojechałem do Aldi i widzę Honda ciśnie na mnie i znów ostro hamuje. Wyciągnąłem telefon wybrałem 112 (jednak jeszcze nie wybrałem połączenia) i spytałem czy na pewno mam dzwonić i chcą spróbować swoich sił. Odjechali i więcej ich nie zobaczyłem.

Mój apel do rowerzystów. Nie dajcie się zastraszyć kierowcą którzy nie znają podstawowych przepisów PoRD. Walczcie o swoje, jeżeli wiecie że macie rację. Samo wyciągnięcie telefonu potrafi wiele zdziałać. Jeżeli kierowca się upiera i chce konfrontacji ze "Stróżami Prawa" dzwońcie i nie dajcie się zastraszyć. Pamiętajcie prawo jest dla wszystkich, nie tylko dla tych co potrafią straszyć i uważają się za silniejszych.
Poniżej zdjęcie miejsca w którym sytuacja nastąpiła. Niestety nie znalazłem aktualnego, więc naniosłem opisy.
Miejsce sytuacji w google maps.

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Domowy przepis na izotonik

Witajcie
Zgodnie z obietnicą publikuję przepis na domowy napój izotoniczny.

Składniki:
-Miód
-Sól
-Woda niegazowana 750 ml
-Cytryny/Pomarańcze/Grejpfruty

 Składniki
 Cytrynę kroimy i wyciskamy sok, pozbywamy się pestek i miąższu
Wyciśnięty sok z jednej cytryny
Woda
Dodajemy miód i mieszamy wszystko (woda, sok, miód, sól)
Gotowy napój

Po przygotowaniu napoju, najlepiej go przelać do jakiejś butelki i schłodzić w lodówce. Schłodzony można spokojnie wziąć na rower.

niedziela, 10 sierpnia 2014

Rajd na orientację

Witajcie
Przyszedł najwyższy czas na połączenie przyjemnego z przyjemnym. Za dwa tygodnie ruszam na trasę rajdu na orientację - rowerowego. Jak już większość osób wie uwielbiam podróże, dodatkowo ostatnio dość dużo jeżdżę na rowerze. Od dłuższego czasu nosiłem się z zamiarem wystartowania w jakichś zawodach, w końcu nadeszła ta chwila - KoRNO.
Przeanalizowałem swoje możliwości, umiejętności i podjąłem decyzję. Znajomość okolicy w której odbędą się zawody pomogły mi w bitwie myśli.Zaczynam treningi, chociaż przede mną jeszcze jedno wyzwanie - wyjazd do Książa.
Pozwólcie że napiszę kilka słów o tym jak mam zamiar przygotować się do KoRNO (Kosmiczne Rajdy Na Orientację). Poza przygotowaniem kondycyjnym które jest mega ważne w tego typu imprezie, nie wiadomo ile przejedziemy, pomimo zakładanego przez organizatora dystansu, mam zamiar ćwiczyć odnajdywanie punktów w terenie z mapą. Treningi będę odbywał na zmianę, raz dystans i kondycja, a raz orientacja w terenie.
Trening kondycyjny, wytrzymałościowy - luźne przejazdy z góry założonych dystansów +/- 10%. Trasa nie jest z góry ustalona, po prostu jazda przed siebie, jednak taka by było zarówno z górki, jak i pod nią, oraz żeby była zmienność nawierzchni.
Trening orientacyjny - w domu wyznaczam kilka punktów na mapie google wyliczając długość trasy po drogach i ścieżkach rowerowych, a następnie mapa papierowa i na rower. Przejazd z mapą papierową ma mi pomóc w wytyczaniu optymalnych tras. Oczywiście mapa papierow nie jest też idealna ponieważ jej skala jest duża, w przyszłości (w przyszłych rajdach na orientację) mam zamiar drukować sobie mapy o odpowiedniej skali.

Jeżeli chodzi o niezbędne wyposażenie w rowerowych, to brakuje mi jeszcze jednej rzeczy, a mianowicie mapnika. Postanowiłem nie kupować jednak gotowego który ma swoją cenę, a wykonać takowy sam, co nie będzie bardzo trudne. Większość niezbędnych do tego rzeczy posiadam. Kolejna sprawa to w KoRNO wymagany jest kask, na szczęście ostatnio kupiłem go sobie i nie jest to dla mnie przeszkoda. Ważna jest również jakaś chociaż mała sakwa do której zabierzemy niezbędne akcesoria i sprzęt do serwisu w trasie (dętka, klucze, ...). Nie można korzystać z GPS (chyba że do rejestrowania przebiegu trasy, ale to też musi być schowany).

To tak z grubsza podstawowe informacje o tego typu imprezach, w ciągu najbliższych dwóch tygodni temat będę rozwijał o nowe informacje.

piątek, 8 sierpnia 2014

Endomondo vs. Navime

Witajcie
Jakiś czas temu na moim profilu google plus zapowiadałem test oprogramowani rejestrującego przebieg naszej trasy. Z powodów technicznych test nie odbył się w całości. Do tej pory przetestowałem tylko dwa programy Endomondo i Navime. Najwyższa pora coś o nich napisać.
Obydwie aplikacje dostępne są na platformę android, posiadają swoje strony, udostępniają statystyki, rysują trasę na mapie i jeszcze sporo innych parametrów. Programy Endomondo oraz Navime są do siebie mocno zbliżone i różnią się szczegółami, a jak wiadomo diabeł tkwi w szczegółach. Zaczynamy.

Endomondo
Kultowa, znana na całym świecie aplikacja, uważana przez wiele osób za ideał. Niestety nie jest tak różowo jak można by wnioskować po opiniach znalezionych w internecie i informacjach przedstawionych przez wydawcę. Nie jest i nigdy nie będzie to aplikacja idealna, przede wszystkim na przeszkodzie stoi rozdzielenie aplikacja i strona. Obie te rzeczy mają swoje dwie odsłony - darmową i płatną. Testowałem zarówno darmową, jak i płatną.
Wersja darmowa - można spokojnie używać, dostarcza nam najważniejszych podstawowych informacji o naszej aktywności, pulpit jest konfigurowalny. Wszystko wygląda ładnie, działa w miarę płynnie. Niestety wersja ta jest ograniczona i nie obejrzymy wszystkiego, nie sprawdzimy stref tętna, nie użyjemy planu treningowego, nie dołączymy do rywalizacji ze znajomymi. Po eksporcie na stronę również nie zobaczymy wszystkich danych. Szkoda.
Wersja płatna (PRO) - dochodzi nam kolejna pozycja na pulpicie, mamy dostęp do wszystkiego, niestety po miesiącu musimy ponownie zapłacić. Endomondo jest systemem abonamentowym. Jeżeli ktoś ma zamiar korzystać ze wszystkiego można nad nim pomyśleć.

Navime - aplikacja polska, darmowa, tworzona przez jedną osobę. Polska wersja endomondo, z tą różnicą że jest darmowa i stale aktualizowana, poprawiana. Nie ma żadnych wodotrysków graficznych, przez co działa naprawdę płynnie. Pulpit jest konfigurowalny, w głównym menu mamy dostęp do wykresów z odległościami które przebyliśmy, czego w Endomondo brak. Po skończonym treningu mamy dostęp do wszystkich ważnych wykresów, mapy. Jedyny problem zaobserwowany przeze mnie to czas łapania fixa, który jest dłuższy niż w przypadku endomondo. Strona jest prosta czytelna i tutaj również mamy dostęp do wszystkiego bez płacenia czegokolwiek. Jeżeli mamy życzenie możemy wesprzeć autora, ale nie jest to obowiązkowe.

Obydwie aplikacje można zintegrować z facebookiem, co jest atutem, niestety w endomondo wysyłanie informacji po przejeździe lubi się wieszać, a następnie publikować podwójnie. Navime ma dodatkową zaletę w postaci wysyłania trasy do serwisu na żywo, więc możemy podesłać znajomym linka i mogą obserwować gdzie aktualnie się znajdujemy, tylko musimy mieć włączoną transmisję danych i dobry pakiet internetu.

Do tej pory dużo korzystałem z endomondo, jednak powoli zaczynam wracać do polskiego produktu który ma spory potencjał i za jakiś czas wygryzie endomondo w Polsce z pierwszego miejsca aplikacji do rejestrowania treningów.

środa, 6 sierpnia 2014

kamera sportowa - poszukiwania

Witajcie
Rower stoi w domu. Albo nie ma pogody by na niego wsiąść (wiem prawdziwym rowerzystom żadna pogoda nie jest straszna), albo coś nagle wyskakuje i niestety muszę wsiąść w samochód. Podczas ostatniej wycieczki zniszczyłem doszczętnie dętkę, obecnie jednak szykuję się do wyjazdu rowerowego z kuzynem do Książa Wielkiego, ale o tym przeczytacie w kolejnym wpisie.
Z okazji mojej ponad rocznej działalności na portalu YouTube oraz trzeciego roku prowadzenia tego bloga, a piątego mojej strony internetowej postanowiłem założyć zupełnie nowy kanał YouTube który będzie połączony z tym blogiem. Na kanale publikować będę filmy z podróży, vlogi czy moje wypowiedzi w kwestii jakiegoś sprzętu który posiadam i używam podczas moich wycieczek. Niestety aparat który posiadam ma kilka ograniczeń i postanowiłem nabyć kamerę. Sposób w jaki będę ją użytkował skreśla jednak zwykłe kamery, wybór więc pada na kamerę sportową.
Dlaczego kamera sportowa?
Odpowiedź jest prosta, jest mniejsza od zwykłej, posiada fabrycznie sporo akcesoriów z których będę mógł korzystać, wśród nich znajduje się obudowa wodoszczelna, uchwyt na kierownicę, kask czy też do samochodu. Waga również nie jest bez znaczenia, ponieważ często będzie ze mną w podróży, a nie tylko w domu.

Zrobiłem rozpoznanie w temacie, przeczytałem i obejrzałem sporo testów tego typu sprzętów i pod uwagę biorę trzy produkty:
Blow
Overmax
...
W zestawieniu nie znajdują się kamery marki GoHero z powodu ich cen, może kiedyś, w przyszłości.
Każda z tych trzech kamer nagrywa w jakości HD 720p, posiada obudowę wodoszczelną, uchwyt na kierownicę roweru. Najbardziej wyróżnia się Blow który wydaje się produktem najlepszym z mojego zestawienia, ponieważ szybko łapie ostrość przy nagłej zmianie oświetlenia i filmy nagrywane z samochodu również mają dobrą jakość i są płynne, nie widać pływania klatek, co jest dla mnie niezwykle istotne.
Overmax ma bogaty zestaw akcesoriów, nagrywa nawet w jakości FullHD 1080p, niestety widać delikatne pływanie klatek oraz ma delikatne problemy z szybkim łapaniem ostrości przy nagłej zmianie oświetlenia.

Ceny tej trójki to granice 250 PLN plus koszty karty pamięci, która w moim wypadku będzie mieć pojemość 16 Gb. Po zakupie, który nastąpi prawdopodobnie już we Wrześniu napiszę swoją opinię i moje odczucia po pierwszych użyciach tego sprzętu.

Zapraszam na mój profil google plus gdzie na bieżąco informuję co u mnie, moje plany i informacje o nowych wpisach na blogu.