W dniu dzisiejszym odbyła się próba dla mojej kondycji - wynik trzeba nad nią popracować. Osoby które śledzą mojego facebooka, wiedzą że w dniu dzisiejszym w Jaworznie odbywał się XXI Rajd Rowerów Górskich - impreza organizowana nieprzerwanie od 1995 roku i najstarszy tego typu wyścig w Polsce. Głównym organizatorem było Miejskie Centrum Kultury i Sportu w Jaworznie, a partnerem Tauron.
Z domu wyjechałem o godzinie 7:40 z rowerem na bagażniku, to był mój drugi wyjazd z przewozem roweru na samochodzie, nie chciałem się spóźnić ponieważ biuro zawodów rozpoczynało pracę o 9:00 a miejsc parkingowych w okolicy mało. Jadąc niespiesznie dotarłem do celu przed otwarciem biura zawodów i jako pierwszy. Rozpakowałem rower i wykonałem przejazd próbny, sprawdzając czy nie trzeba podregulować sprzętu. Wszystko okazało się w porządku więc przyszedł czas na odwiedzenie Geosfery w Jaworznie gdzie ulokowany był start - pozdrowienia dla marudnego ochroniarza, oraz wspinaczka na most z którego rozciąga się genialny widok, w dniu dzisiejszym akurat na start i metę wyścigu, a także fragment Geosfery.
Gdy wybiła godzina 10:50 przyszedł czas na odprawę techniczną podczas której okazało się że nie ma startu z podziałem na grupy a wszyscy startują prawie równocześnie. Na linię startu podjeżdżaliśmy po 4 osoby, zakładano nam chipy i długa na trasę. Pierwsze metry z górki, a dokładnie ok. 300 metrów i licznik wskazuje niespełna 50 km/h, zakręt i zaczyna się teren i stromy podjazd. Kolejne zakręty, proste, a ja do prawie czwartego kilometra mam zadyszkę, zbyt ostry start dał się we znaki. Co chwilę ktoś mnie wyprzedza, ale również i ja wyprzedzam innych. Piach pokonany, średnia ok. 20 km/h jak do tej pory i jazda leśnymi oraz polnymi dróżkami. Po pokonaniu szóstego kilometra kawałek asfaltu, prędkość wzrasta, niestety radość trwa krótko, po chwili znów leśna dróżka i do tego delikatny długi podjazd. Jak jest podjazd musi być i zjazd, szybko w dół, nawrotka i jazda po betonowych płytach. Na ostatnim podjeździe wyprzedza mnie kolejny zawodnik, jednak po wjeździe na asfalt przyciskam mocniej ostatnimi siłami i niczym rasowy zawodnik z Tour de France wpadam na linię mety. Odpięcie chipa, odbiór zestawu od partnera wyścigu oraz zasłużony odpoczynek. Nie czekałem do końca imprezy, spakowałem rower na samochód i wróciłem do domu. Po wjeździe do Sosnowca SMS z nieoficjalnymi wynikami:
Czas 00:30:53
Miejsce 158 w kategorii Open
Nie jest źle, jak na pierwszy start w takiej imprezie, miejsce w połowie stawki...
Rower przed startem na bagażniku
Maszyna gotowa do startu
Kolejny numer startowy do kolekcji
Dyplom wisi na ścianie
Medal (awers)
Medal (rewers)
Na sam koniec trasa zarejestrowana za pomocą Ride With GPS (wyświetlany czas jest całkowitym ze staniem w kolejce do linii startu):
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz