czwartek, 17 lipca 2014

Kands Energy 500 - pierwsze opinie

Witajcie
Mój Kands jest już u mnie od blisko od 2,5 miesiąca. Jak do tej pory przejechałem na nim nieco ponad 700 km i uznałem że najwyższy czas nieco o nim napisać. Pokonuję na nim trasy krótkie, jak chociażby do pracy i z powrotem, oraz dłuższe powyżej 50 km. Zacznę od wymienienia jego plusów i minusów w moich oczach.
Plusy:
1)Cena - zakup nowego Kandsa Energy 500 to wydatek ok. 600 PLN.
2)Rama - dla jednych wada, dla mnie zaleta. Jest stalowa, ale przez to bardziej wytrzymała i elastyczna od jej aluminiowej siostry. Cięższa od aluminiowej, ale różnica jest w sumie niewielka.
3)Klamkomanetki - świetne rozwiązanie, o wiele lepsze od gripów czy zwykłych cyngli. Trudno popełnić błąd przy zmianie, a do tego dokładnie widać na jakim przełożeniu jedziemy.
4)Koła - obręcze stożkowe, opony terenowe, jednak bez bardzo agresywnego bieżnika
Minusy:
1)Siodełko - dość twarde, jednak idzie się przywyczaić
2)Pedała - plastikowe, niestety kiepskiej jakości i przymierzam się do ich zmiany
3)Amortyzator - Mały skok nie daje wielkiego komfortu

Jak widzicie Kands Energy 500 ma więcej zalet niż wad. Chociaż to co dla mnie jest wadą dla innego będzie zaletą i odwrotnie. Mój Kands w tym momencie ma przejechane 750 km, nie jest to dużo, jednak nie jest to też mało. Na pewno gdybym się bardziej zmotywował dawno by już było 1500, jednak jest o połowę mniej. Rower służy mi do dojazdów do pracy, jak również szybkich wypadów w granicach do 100 km. Nie zawiodłem się na nim jeszcze ani razu. Raz tylko czyściłem łańcuch i go smarowałem, napęd działa cicho i precyzyjnie.
Koła
Opony o profilu terenowym, nie mają agresywnego bieżnika więc po mieście jeździ się równie przyjemnie jak w terenie. Stożkowe obręcze zmniejszają opory toczenia, są trwalsze i... ładniej wyglądają.
Rama
21" rama początkowo wydawała mi się za duża w stosunku do mojego wzrostu, po przejechaniu pierwszych 100 kilometrów nie zamieniłbym jej na mniejszą. Z powodu ramy rower również swoje waży, jest ona stalowa, przez co bardziej elastyczna i z mojego doświadczenia bardziej wytrzymała. Jej geometria daje spory komfort w czasie jazdy, nie trzeba się wyciągać by sięgnąć kierownicy, w zakrętach prowadzi się idealnie i rower zachowuje się zgodnie z oczekiwaniami.
Napęd
Pomimo iż osprzęt nie jest z najwyższej półki, nie zawodzi. Działa precyzyjnie, cicho i nie wymaga (jak do tej pory) żadnej regulacji. Przerzutki są w systemie 3x7, często mylone jako 21 przełożeń, co jest mylne. Osobiście najczęściej korzystam z przełożeń 3/6 i 3/7 po płaskim, oraz 2/6 i 2/5 na dłuższych wzniesieniach o niewielkim poziomie nachylenia. Do zmiany przełożeń służą klamkomanetki, które moim skromnym zdaniem są mega wygodne.
Siodełko i gripy
W Kands Energy 500 siodełko ma profil bardziej sportowy i jest dość twarde co nie każdemu pasuje. Przyzwyczaiłem się do niego i nie przeszkadza mi w dłuższych trasach. Niestety gripy które wyglądają na dość wygodne, na dłuższą metę są niewygodne i bez rękawiczek się nie obejdzie. W planach mam zamiar zmienić gripy i dołożyć rogi żeby jeździło się wygodniej.
Pedała
Plastikowe, wygodne, niestety nie są trwałe. Niebawem będę musiał założyć metalowe z mojego starego roweru. Po 700 kilometrach już się mocno zniekształciły.

Moja opinia:
Jeżeli ktoś poszukuje taniego, dobrego roweru, niekoniecznie zachodniej marki to polecam polski produkt jakim jest Kands Energy 500. Za tą cenę ciężko jest znaleźć inny, nowy rower. Osprzęt nie jest z najwyższej półki, jednak trzeba się z tym liczyć, w końcu to nie rower za kilka tysięcy od którego wymaga się najwyższej klasy wykonania i osprzętu. Kands Energy 500 to dobry wybór i rower który posłuży przez wiele tysięcy kilometrów.
Historię mojego zakupu tego roweru znajdziecie tutaj.

W przyszłym tygodniu, o ile pogoda pozwoli przeprowadzę test kilku aplikacji do rejestrowania przebiegu trasy. Do pojedynku ruszą nasze rodzime produkty, jak również te autorstwa zagranicznych produktów. Platformą do testów będzie Android. W tej chwili jeszcze nie wiem który smartphone posłuży mi do tego, a wybór mam dość duży.

środa, 9 lipca 2014

Test czołówek - Black Diamond vs. Energizer

Witajcie
Czy zdarzyło Wam się że nagle wieczorem nastąpiła awaria w elektrowni i nagle w domu zgasło światło i po omacku szukaliście czegoś?
Czy zdarzyło Wam się iść w nocy w nieznanym terenie bez oświetlenia?
Czy zdarzyło Wam się wracać z pracy na rowerze wieczorem tylko z kiepską przednią lampką?
Jeżeli na któreś pytanie odpowiedzieliście twierdząco to mam dla Was rozwiązanie - latarka czołówka. Dlaczego czołówka zapytacie? Odpowiedź jest jasna - dzięki niej macie wolne ręce.
Zapraszam do lektury zapowiadanego przeze mnie w Czerwcu testu.

Na rynku dostępnych jest wiele latarek czołowych (tzw. czołówek), ja postanowiłem przetestować dwie które powinny Was zainteresować. W swoich rękach mam Energizera oraz Black Diamond Cosmo III. Są to latarki zbliżone konstrukcyjnie, jednak jak się okazuje mocno różne i skierowane do różnych grup użytkowników.
Zacznę od ich cech wspólnych:
-regulowana, szeroka gumka
-regulowane nachylenie latarki
-obudowa zabezpieczająca przed wilgocią (norma IPX-4)
-jeden przycisk do zmiany trybów świecenia
-kilka trybów świecenia - 4 (Black Diamond: 1 dioda/2diody/1 czerwona dioda plus jej tryb migający | Energizer (1 dioda/2diody/3diody/2 czerwone diody)
-zasilanie 3 baterie AAA
Różnice
-waga (Black Diamond - 54/90 g | Energizer - 45/80 g)
-tryby świecenia (Black Diamond posiada tryb migający diody czerwonej)
-cena
-zasięg światła
-czas pracy
-moc światła

Zacznę od opisania w pierwszej kolejności produktu firmy Black Diamond - Cosmo III. Pasek który zakładamy na głowę jest niczym opaska, jest możliwość jego regulacji, niestety ma również jedną wadę - nie ma paska który przechodziłby przez czubek głowy. Po założeniu Cosmo III na głowę nie czuć jej wagi co jest niewątpliwym plusem. Kształt samej głowicy jest dość obły przez co również miły w dotyku i nasze palce trafiają od razu na przycisk (nie musimy go szukać macając całej głowicy). Jak wcześniej wspominałem latarka ma cztery tryby świecenia dzięki zastosowaniu 4 diod. Pierwszy tryb to światło ciągłe z diody DoublePower - centralnej. W tym trybie zasięg promienia światła wynosi do 40 metrów, a czas pracy to maksymalnie 150 h. Drugi tryb to dwie diody SinglePower - umieszczone po bokach centralnej. Strumień światła w tym trybie sięga do 25 metrów, a czas baterii starczy nam do 250h co jest wynikiem dobrym. Dwa tryby świecenia ma dioda czerwona która jest umieszczona z prawej strony diody centralnej. Black Diamond pozwala aby używać jej jako świecącej ciągle lub jako migającej.Niestety wybór trybu świecenia lepiej wybrać jeszcze przed założeniem jej na głowę, ponieważ to jak latarka świeci zależy od tego jak długo będziemy trzymać przycisk i jak wiele razy go naciśniemy. Moc światła to aż 70 lumenów.
Cena Black Diamond Cosmo III to ok. 120 złotych.
To jak ta latarka dokładnie świeci oraz jak wygląda zobaczycie na poniższym filmie:

Energizer to czołówka o podobnej konstrukcji, lżejsza od konkurentki i troszkę bardziej kanciasta, jednak dostęp do przycisku jest równie intuicyjny. W przeciwieństwie do Cosmo III tryby świecenia przełączamy naciskając na przycisk i przechodzimy w ten sposób przez kolejne. Latarka ma również cztery tryby świecenia jednak tutaj mamy aż 6 diod. Pierwszy tryb to światło ciągłe z dwóch diod główneych (moc i zasięg nieznany). Drugi tryb to świecenie dwóch diod bocznych. Trzeci tryb to światło z wszystkich czterech diod białych. Ostatni, czwarty tryb to światło ciągłe z dwóch diod czerwonych.
Producent podaje że jego czołówka świeci z mocą 46 lumenów, zasięg promienia światła to 33 metry a czas pracy to tylko 18h (wg. opisu ze strony Energizer).
Jak działa ta czołówka zobaczycie na poniższym filmie:

Podsumowanie
Jak się okazuje nie każda czołówka nadaje się do korzystania z niej do jazdy na rowerze. Te urządzenia również należałoby podzielić na sprzęty dla osób uprawiających jakikolwiek sport, biwakowe oraz do prac w domu (np. drobne naprawy przy braku światła). W moim teście wygrał sprzęt droższy, jednak dedykowany właśnie dla osób aktywnych fizycznie poza domem. Energizer jest produktem dobrym, niestety światło jakie emituje jest zbyt słabe żeby z niego korzystać po zmroku poruszając się na rowerze, jednak na biwaki nadaje się jak najbardziej. Black Diamond daje snop światła o odpowiedniej długości oświetlając nam odpowiedni kawałek drogi. Również regulacja nachylenia czołówek przemawia za Cosmo III ponieważ odbywa się ona skokowa, Energizer ma płynną regulację, niestety nie wydawała się zbyt pewna pomimo iż podczas jazd testowych w nierównym terenie nie spłatała figla.

Jeżeli macie możliwości finansowe i zapłacenie więcej polecam Black Diamond Cosmo III z którego osobiście będę korzystać, jeżeli jednak finanse was ograniczają Energizer nie będzie złym wyborem, chociaż jazda z nim będzie wolniejsza.





poniedziałek, 7 lipca 2014

Przygotowania do jednodniowej wycieczki rowerowej

Witajcie
Ostatnio dość sporo czytałem o tym jak należy się przygotować do jednodniowej wycieczki na rowerze. Ilu rowerzystów, tyle szkół i opinii, nie zawsze słusznych i trafnych. Nie będę tutaj nikogo krytykował ponieważ nie tędy droga, a opiszę jedynie jak ja to robię i co mam zamiar w tym zmienić. Całość podzielę na dwie grupy:
1)Wycieczki do 50 km (łącznie w dwie strony)
2)Wycieczki 50 - 100 km (łącznie w dwie strony)

Długość trasy 50 km w dwie strony łącznie to trasa krótka, jednak nie każdy ma kondycję żeby pokonywać większe dystanse i takich osób jest sporo. Sam również obecnie pokonuję dystanse w tych granicach, chociaż coraz częściej przekraczam magiczną liczbę 50 km. Jeżeli jedziemy sami, a taki przypadek opisuję to sprawa jest banalna, chociaż przy większej ilości osób jest jeszcze lepiej. Przede wszystkim należy określić punkt docelowy, określić gdzie chcemy dojechać i skąd wracać. W tym celu używam dwóch rzeczy, a właściwie to trzech:
a)mapy google - przeglądam w poszukiwaniu ciekawych miejsc i następnie wyznaczam drogę rowerową wg. tych map. Teraz znamy mniej więcej dystans jaki przyjdzie nam pokonać, oraz bardzo prosty przekrój trasy.
b)wyszukiwarka - w celu znalezienia informacji o celu mojej podróży. Chętnie poznaję historię miejsca w które się wybieram, oraz to co można zobaczyć i czego się spodziewać na miejscu.
c)planer trasy - Osobiście używam do tego celu serwisu bikeroutetoaster. Wyznaczanie trasy zajmuje sporo czasu, punkt po punkcie, jednak mam możliwość wyznaczyć optymalną trasę przejazdu wraz z podglądem dróg rowerowych.
Gdy już wszystko mam zapamiętuję najważniejsze punkty trasy, lub zapisuje je na karteczce (gdzie skręcić, w jaką ulicę) i pierwsza część przygotowań za mną. Na trasy do 50 km, zakładam zawsze czas około 3 - 4 godzin. Teraz następuje punkt najbardziej kontrowersyjny, czyli co ze sobą zabrać?
Z mojego doświadczenia powiem Wam że nie trzeba zabierać dużo, oto moja lista rzeczy na takie wycieczki:
a)woda - ilość według uznania, zabierałem zazwyczaj 0,5 l, ostatnio jednak zabieram butelkę 0,5l oraz bidon 0,75l.
b)kamizelka odblaskowa - nigdy nie wiem czy uda mi się trasę przejechać zgodnie z założeniami, więc w razie gdyby przyszło wracać mi po zmierzchu wolę ją mieć.
c)multitool - wcześniej zabierałem zestaw kluczy, od pewnego czasu jest to multitool który jest lżejszy, a przydać się może gdyby trzeba było coś na szybko podregulować.
d)batoniki - ja zabieram tylko batoniki zbożowe (polecam te z Kuflanda - tanie i dobre). Po przejechaniu pewnego dystansu zaczyna brakować organizmowi energii, a batoniki pomogą nam szybko ją przywrócić. Oczywiście można zabrać kanapki (najlepiej z wędliną), banany. Tutaj jest szerokie pole do popisu.
W całym przygotowaniu popełniam jeden błąd, który teraz mam zamiar naprawić, nie zabieram ze sobą zapasowej dętki, czy chociażby łatek, a wiadomo o złapanie gumy nie trudno. W tym wypadku do mojego zestawu będę musiał dołożyć klucz "15" oraz łyżkę do opon i wspomnianą przeze mnie wcześniej dętkę lub łatki.
Więcej naprawdę nie potrzebujecie, możecie spakować jeszcze mapę jeżeli nie znacie dobrze okolicy lub GPS. Na tak krótki wyjazd nie potrzebujecie pół warsztatu warsztatu rowerowego oraz pełnych sakw. Ja wszystko pakuję w jedną sakwę na kierownicy, gdzie wszystko mieści się idealnie.
Ubranie powinno być takie żeby było wygodne. Do zestawu możecie spakować kurtkę przeciwdeszczową (lekką), jednak tylko wtedy kiedy pogoda nie jest zbyt pewna.

Trasa powyżej 50 km,to troszkę inna historia, jestem w trakcie przygotowania do takiej. Różnica polega przede wszystkim na tym że trzeba zabrać troszkę więcej rzeczy, oprócz opisanych powyżej. Osobiście uważam że tutaj bardzo ważna będzie mapa i odpowiednio opisana trasa przejazdu. Więcej trzeba też zabrać żywności która będzie źródłem energii dla naszego organizmu. Napoi nie brałbym bym więcej, tylko odpowiedni zapas gotówki (chyba że wybieramy się w dzikie tereny gzie nie będzie możliwości dokupienia napojów). Sam na wycieczkę na którą się wybieram wezmę butelkę wody 0,5l oraz sok owocowy do bidonu. Jeżeli chodzi o żywność to ja zabieram kilka batoników zbożowych, 2 banany i kanapki z krakowską suchą.
Wyznaczając trasę w tym wypadku warto zaplanować postoje, nie za dużo, ale przynajmniej po jednym w każdą stronę i po dojeździe do celu (jeżeli taki został obrany).
Ze sprzętu serwisowego nie zamierzam zabierać więcej niż na wycieczkę do 50 km.

Mam nadzieję że przybliżyłem wszystkim jak należy zabrać się za planowanie wycieczek rowerowych. Jeżeli macie jakieś uwagi, pytanie czy chcielibyście coś dodać napiszcie komentarz.
Pozdrower :-)

piątek, 4 lipca 2014

Siewierz - Zamek Biskupów Krakowskich

Witajcie
Test czołówek przesunął się na przyszły tydzień, tzn. artykuł jest już napisany, jednak filmy będę mógł zrealizować dopiero w najbliższy Poniedziałek. Przejdźmy jednak do tematu z tytułu niniejszego wpisu.
Według informacji jakie udało mi się znaleźć Zamku Biskupów Krakowskich początkowo był siedzibą Kasztelanii. Sam zamek datowany jest na XV wiek, w 1443 został wykupiony wraz z grodem przez biskupa krakowskiego Zbigniewa Oleśnickiego. Historia jest dość długa, jednak ciekawa, zainteresowanych odsyłam jednak do wujka google.
Od jakiegoś czasu planowałem że dojadę tam rowerem, jednak ciągle temat odwlekałem, aż do dnia wczorajszego kiedy wsiadłem na rower i ruszyłem w kierunku Siewierza. Początki trasy jak dla mnie standardowe czyli przejazd przez Pogorię III i IV, chociaż sam dojazd do Pogorii zmodyfikowałem. Przejechałem przez las w parku Zielona, czyli nie tak jak zawsze jazda ścieżką rowerową. Było warto, cisza spokój. Niestety Pogoria jest strasznie zatłoczona i jazda jest ciężka, piesi, biegacze, rowerzyści, rolkarze, go-karty i prawie wszystko czym można się tam poruszać zgodnie z przepisami. Spokój nastał dopiero w Wojkowicach Kościelnych gdzie przejechałem ulicą Piastowską, a następnie skręciłem w kierunku Siewierza i przejechałem pod trasą S1. Teraz cały czas trzymałem się ulicy Zachodniej, oraz czerwonego szlaku rowerowego prowadzącego do Siewierza. Oznakowanie drogi świetne, trzeba być naprawdę zdolnym żeby się tam zgubić. W końcu zjechałem z ulicy na ścieżkę rowerową i pokonałem wzniesienie by następnie z dziką rozkoszą i dość sporą prędkością zjechać w dół do ulicy Młyńskiej prowadzącej wzdłuż stawów. Dojazd do ulicy Zagłębiowskiej nie jest największą przyjemnością z powodu dziurawej nawierzchni, a sama Zagłębiowska w pewnym momencie nie jest lepsza tylko zamiast dziur sporo żwiru, lub jak kto woli drobnych kamyczków. Patrząc na znaki szlaku wjeżdżamy na ulicę Krakowską i po krótkiej chwili jesteśmy już pod Zamkiem Biskupów Krakowskich. W chwili obecnej według informacji na tablicach jest w remoncie, jednak spokojnie można usiąść na ławeczkach i odpocząć, a rower przypiąć do stojaków rowerowych. Powrót był analogiczny, tylko Pogorię III objechałem z drugiej strony i całość przejechałem już ścieżką rowerową.
Całość wycieczki zajęła mi 3 godziny, pokonałem 68,5 km. Poniżej mapka z endomondo gdzie brakuje początkowej fazy zapisu, czyli niespełna 4 kilometrów. Dodaje również zdjęcia samego zamku, chociaż można je też zobaczyć w galerii na moim profilu google plus na który wszystkich zapraszam. Ślad będzie niebawem do pobrania na nowej stronie na tym blogu którą właśnie opracowuję i na której zbiorę wszystkie moje ślady przejazdów.