sobota, 23 maja 2015

Na kole do Bytomia

Witajcie
Najwyższy czas zmotywować się i wrócić do regularnej jazdy na rowerze. Pogoda za oknem nie jest najlepsza, jednak jak nie pada można spokojnie nawijać kolejne kilometry na rowerze. Z powodów organizacyjnych nie bardzo jest czas na takie przyjemności, jednak jak nie zacznę jeździć to pokonanie w wakacje 800 kilometrów stanie się niewykonalne.

Bytom - stary plan wyjazdu
Do Bytomia na rowerze chciałem już jechać w zeszłym roku, zawsze znajdowałem jednak jakąś wymówkę żeby zmienić kierunek jazdy, teraz postanowiłem jednak wsiąść na moje koło i pocisnąć do tego miasta. Co chciałem zaliczyć w Bytomiu do końca nie wiedziałem, jednak sam dojazd do rogatek miasta miał już być realizacją planu. Droga którą wybrałem była mi dobrze znana z wyjazdów samochodem do jednostki wojskowej w tym mieści.

Trasa przejazdu:

Początkowo kierowałem się do Czeladzi, nie chciałem jechać całości główną drogą łączącą Sosnowiec z Czeladzią, wybrałem więc opcję tyłami. Niestety ten plan nie do końca był dopracowany ponieważ do wyboru miałem dość wczesny wjazd na DK94 albo na wspomnianą wcześniej drogę. Wybrałem opcję drugą. W Czeladzi dużego wyboru nie miałem, do Bytomia prowadzi właściwie tylko DK94, chyba że chciałbym dołożyć jeszcze kilka kilometrów co przy zachmurzonym niebie nie przekonywało mnie. Tempo dojazdu do Bytomia było odpowiednie poza pokonywaniem wzniesień na liczniku było ciągle powyżej 20 km/h, momentami nawet powyżej 30 km/h. Na 17 km pojawiła się tabliczka Bytom, czas najwyższy na opracowanie planu powrotu.

Chorzów w deszczu
W Bytomiu wjechałem na starówkę, a właściwie tylko jej okolice i wybrałem opcję jazdy powrotnej przez Chorzów. Tutaj również jazda drogą główną DK79, ruch szczęśliwie nie był duży, pojawił się jednak inny problem. Chmury postanowiły spłatać mi psikusa, zaczął padać deszcz. Z każdą chwilą było gorzej opady deszczu wzmagały się, nie poddałem się i jechałem dalej. W końcu w okolicach Parku Śląskiego deszcz ustąpił, ja jednak byłem wystarczająco mokry. Z parku pojechałem do Katowic, skąd przez Szopienice wróciłem do domu.

Podsumowanie
Cała trasa miała dystans: 44 km (42 zarejestrowane)
Czas: 2:10:37 (zarejestrowane)
Średnia prędkość: 20,8 km/h
Zaliczone gminy (nowe): 1

Plany
Podczas tego wyjazdu pojawił się plan kolejnego wypadu rowerowego, długość trasy dłuższa dwukrotnie, do zaliczenia kolejne gminy - cztery. Jak ma wyglądać trasa przedstawiam na mapie poniżej:

niedziela, 3 maja 2015

Dębowy Włóczykij - relacja

Witajcie

Tradycją stało się że dzień po jakiejś imprezie, na tej stronie zamieszczam relację. Impreza której dotyczy wpis to Rowerowy Rajd na Orientację "Dębowy Włóczykij". Trasa wybrana przeze mnie to 40 km. Oficjalnych wyników czasowych jeszcze nie ma, pojawią się na pewno w najbliższych dniach.

Przed startem

Biuro zawodów zostało otwarte zgodnie z regulaminem o godzinie 11.30, o tej porze zgłosiłem się również ja. Pobrałem pakiet startowy składający się z numeru startowego, karty kontrolnej, "bonu" na kiełbaskę oraz kilku ulotek.

Numer Startowy
Kands przed startem
 Mapa z PK cz.1
 Mapa z PK cz.2

14 Punktów Kontrolnych

Ekipa gotowa do startu, jedziemy w trzy osoby:
Ania, Robert i Łukasz.
Zanim wyruszamy ustalamy plan trasy, który w czasie jazdy ulega drobnym korektom, jednak na tym to polega, w czasie jazdy trzeba czasami podejmować szybkie decyzje. Do pokonania mamy 14 punktów kontrolnych i ok. 40 km, ile wyjdzie tego nikt nie wie.

PK 7 (mostek) - wyruszyliśmy jak większość osób zdobywając na początku wszystkie punkty w pobliżu bazy rajdu. Na pierwszy ogień "Mostek" i tłum ludzi przy perforatorze.

PK 5 (skrzyżowanie) - kierunek Pogoria III, szybki przejazd i odbicie na kartach kontrolnych, punkt widoczny z daleka.

PK 8 (skrzyżowanie) - wracamy do parku zielona, błędne decyzje nawigacyjne dokładają nam kilkadziesiąt metrów do całej trasy. Przy punkcie znajduje się kilka osób, jednak dało się normalnie odbić.

PK 3 (skrzyżowanie) - ostatnie w tym rajdzie, chwila dyskusji i podejmujemy odpowiednią decyzję o jeździe do tego punktu. Tempo wydaje się być niezłe, chociaż jazda miała być dla zabawy - rekreacyjna. Punkt namierzamy szybko.

PK 2 (mostek) - decyzja o zdobyciu tego punktu wydawała się być oczywista. Odległość od poprzedniego punktu nie jest duża. Wydawało nam się że popełniliśmy jakiś błąd w dojeździe, jednak w ostatniej chwili Robert zauważa konkurencję i wjeżdżamy na odpowiednią ścieżkę. Tutaj trzeba było uważać z zejściem do punktu, przy zbyt szybkim pokonaniu wału można było zaliczyć kąpiel.

PK 6 (słupek) - już na samym początku błąd w odczycie mapy, następnie błąd w podjęciu decyzji i na naszym koncie lądują kolejne dodatkowe metry. Zamiast skręcić w prawo jedziemy prosto i liczymy na przejazd przezd firmę, niestety okazuje się że czeka na nas płot. Szybko jednak to nadrabiamy, słupek dobrze oznakowany i kolejny punkt na naszym koncie.

PK 1 (ambona) - trasa przez las, spora grupa osób jadących do tego punktu ułatwi nam zadanie  znalezieniu go, jednak utrudnia w zdobyciu go szybciej. Na końcu niespodzianka, wspinaczka po drabinie żeby się odbić.

PK 9 (tama) - podążanie za innymi bardzo ułatwia pracę, punkt namierzony szybko, po drodze spotykamy grupę która zaliczyła awarię koła (właściwie to dętki).

PK 4 (mostek) - kolejny tego dnia tak nazwany punkt. Początkowo mieliśmy zdobyć go na końcu, jednak stwierdziliśmy że inna koncepcja trasy będzie lepsza i wydaje mi się że tak też było. Punkt ładnie schowany pod mostkiem, dla osób mało spostrzegawczych mógł sprawić sporo problemów, u nas Robert szybko go namierza.

PK 13 (kochbunkier) - do tego punktu wprawnie prowadzi Robert. Dla mnie te tereny okazują się nieznane, chociaż często w okolicy jeździłem. Od PK 4 mamy kawałek do pokonania. Punkt okazuje się dobrze zamaskowany, do tego perforator sprytnie schowany w bunkrze.

PK 10 (drzewo na wzniesieniu) - przejazd ok. 4 km leśnymi drogami to czysta przyjemność. Problem miał polegać na tym iż PK 10 miał być przesunięty o 3 mm w stosunku do mapy. Jadąc od PK 13 trudno było go przeoczyć, chociaż wzrok trzeba było troszkę wytężyć.

PK 11 (drzewo na wzniesieniu) - jeden z dłuższych przelotów, do tego sporo pedałowania pod górkę, końcówka była naprawdę ostra, jednak daliśmy radę dotrzeć i do tego punktu.

PK 12 (drzewo nad rzeką) - kolejny długi przelot, tym razem z górki, bardzo przyjemnie, po drodze mijamy wiele osób jadących od drugiej strony. Z oddali widzimy słupek który mylimy z PK, jednak po wejściu na wał rzeki znajduje się i punkt.

PK 14 (mostek) - ostatni mostek i zarazem nasz ostatni punkt. Mamy komplet, teraz pozostało już tylko wrócić do bazy rajdu.

 Ania wjeżdża na PK 11
 Widoki z PK 11
 PK 11 - Drzewo na wzniesieniu
 Robert na PK 11
Ania na PK 11

Wracamy drogą wzdłuż Pogorii IV. Jedziemy, jak nam się wydaje, na rekord. Pierwsze 20 km trasy pokonaliśmy w czasie 1h:20min co jest czasem naprawdę świetnym. Nogi dają się we znaki, dzień wcześniej jednak pokonałem przeszło 70 km niekoniecznie drogą i niekoniecznie w słońcu więc mają prawo. Tempo jest świetne, prędkość cały czas ponad 20 km/h, na ostatnich metrach Ania nabiera dodatkowych sił i finiszuje jako pierwsza z naszej trójki. Teraz już tylko kiełbaska i odpoczynek.

 Łukasz z żoną i Anią na mecie rajdu
 Robert i Ania na mecie rajdu
 Łukasz z żoną na mecie rajdu

Trasa naszego przejazdu:


Dzięki za świetną imprezę Monice i Tomkowi z Rowerowej Norki.
Do zobaczenia na kolejnych rajdach, mam nadzieję już niebawem.